Rosja nie zamierza zatrzymać działań wojennych w Ukrainie. Kreml utrzymuje twarde stanowisko, odrzucając sugestie Donalda Trumpa o zamrożeniu frontu.
Moskwa nie zmieniła swojego stanowiska w sprawie możliwości zamrożenia ofensywy wzdłuż obecnych linii frontu w Ukrainie – poinformował rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow.
Odniósł się w ten sposób do propozycji, które miał rzekomo przedstawić prezydent USA Donald Trump.
"Temat ten był wielokrotnie poruszany w różnych formach podczas kontaktów między Rosją a USA” – powiedział Pieskow. - "Strona rosyjska odpowiadała za każdym razem tak samo i stanowisko Rosji się nie zmienia" - dodał.
Moskwa już wcześniej odrzucała możliwość zamrożenia wojny na obecnej linii kontaktowej, utrzymując swoje maksymalistyczne żądania terytorialne.
Po spotkaniu z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim w Białym Domu, Trump napisał na platformie Truth Social, że "nadszedł czas, aby powstrzymać zabijanie i zawrzeć porozumienie".
"Powinni zatrzymać się tam, gdzie są. Niech obaj przyznają się do zwycięstwa” – dodał.
Zełenski podkreślił jednak, że zamrożenie linii frontu jest możliwe jedynie w połączeniu z natychmiastowym zawieszeniem broni i rozpoczęciem negocjacji pokojowych z Moskwą.
Kreml nie wykazuje jednak gotowości do takiego rozwiązania.
O jakie terytoria chodzi?
Według doniesień Financial Times, podczas rozmowy telefonicznej z Trumpem, Putin miał przedstawić nową propozycję.
Zgodnie z nią Ukraina oddałaby kontrolowane przez siebie części wschodniego Donbasu w zamian za mniejsze fragmenty dwóch południowych regionów – Chersonia i Zaporoża.
Trump miał również naciskać na Zełenskiego, by ten zaakceptował rosyjskie warunki zakończenia wojny, ostrzegając, że Putin grozi "zniszczeniem Ukrainy w przypadku odmowy".
W niedzielę prezydent USA zaprzeczył tym doniesieniom. Zapytany, czy powiedział Zełenskiemu, że Ukraina musi oddać cały Donbas Rosji, odparł: "Nie”.
"Niech będzie tak, jak jest. Myślę, że 78% ziemi jest już zajęte przez Rosję” – stwierdził Trump.
Chodzi o region Doniecka, który wraz z Ługańskiem tworzy Donbas – ważny ośrodek przemysłowy we wschodniej Ukrainie.
Rosja próbuje przejąć nad nim pełną kontrolę od 2014 roku, lecz dotychczas jej się to nie udało.
Taka propozycja oznaczałaby zmianę wcześniejszego stanowiska Moskwy.
Kreml domagał się dotąd pełnej kontroli nad Krymem oraz czterema regionami okupowanymi obecnie tylko częściowo: Donieckiem, Ługańskiem, Zaporożem i Chersoniem.
Z poniedziałkowych wypowiedzi Pieskowa wynika jednak, że stanowisko Rosji pozostaje niezmienne – Moskwa nie zrezygnowała ze swoich maksymalistycznych żądań.
Po spotkaniu z Trumpem Zełenski przyznał, że kwestia terytoriów jest drażliwa i trudna.
"Dla nas jest to kluczowe, bo to nasza ziemia i nasz kraj. To część naszej niepodległości. Chodzi o naszą suwerenność" – powiedział.
Jednocześnie zaznaczył, że gdyby Rosja zgodziła się na zamrożenie wojny przy jednoczesnym zawieszeniu broni i rozpoczęciu rozmów pokojowych, Kijów mógłby rozważyć taki scenariusz.
Żadnych nowych rakiet, ale więcej obrony przeciwlotniczej?
W poniedziałek Zełenski poinformował, że Ukraina chce pozyskać 25 dodatkowych systemów obrony powietrznej Patriot w ramach długoterminowej umowy ze Stanami Zjednoczonymi.
"W koordynacji z odpowiednimi amerykańskimi agencjami zorganizowaliśmy rozmowy z firmami obronnymi na temat systemów obrony powietrznej i przygotowujemy kontrakt na 25 systemów Patriot" – powiedział.
Dodał, że umowa ma być realizowana przez kilka lat. Według niego Waszyngton może jednak przyspieszyć proces.
Dotychczas Ukraina otrzymała co najmniej siedem baterii Patriot – z USA, Niemiec, Holandii, Rumunii oraz najnowszą z Izraela, dostarczoną pod koniec lata.
System Patriot jest jednym z nielicznych na świecie, który może skutecznie zestrzeliwać pociski balistyczne.
Według danych Międzynarodowego Instytutu Studiów Strategicznych w Londynie, na świecie działa około 180 takich zestawów, z czego około jedna trzecia należy do Stanów Zjednoczonych.
Amerykanie rozmieścili je głównie w Europie, Azji i na Bliskim Wschodzie.
Ukraina wykorzystuje Patrioty do obrony przed nasilonymi rosyjskimi atakami powietrznymi, w tym zmasowanymi uderzeniami dronów i pocisków rakietowych.
Kijów liczył również na dodatkowe uzbrojenie ofensywne, ale Trump dał do zrozumienia, że wolałby zakończyć konflikt bez jego użycia.
"Miejmy nadzieję, że uda nam się zakończyć wojnę bez myślenia o Tomahawkach" - powiedział.