Ponad milion osób na Ukrainie wymaga ewakuacji w związku z silnym rosyjskim ostrzałem i atakami wojskowymi w obwodach donieckim i dniepropietrowskim we wschodniej Ukrainie.
Władze Ukrainy poinformowały w piątek, że prawie 1 100 000 osób potrzebuje ewakuacji z regionów frontowych we wschodniej Ukrainie, z czego około 84 000 to dzieci.
Według wiceministra rozwoju Ukrainy, Ołeksija Riabykina, ponad 600 000 osób zostało już ewakuowanych z obwodów donieckiego i dniepropietrowskiego.
Jeszcze więcej cywilów jest w niebezpieczeństwie w związku z silnym rosyjskim ostrzałem i atakami wojskowymi w obwodach donieckim i dniepropietrowskim.
Wiele osób uciekających przed ciągłym ostrzałem zabiera ze sobą tylko to, co najważniejsze: rodzinę, zwierzęta domowe i kilka rzeczy.
Nataliia, mieszkanka wsi Novohryshyne w obwodzie donieckim, powiedziała, że podczas ewakuacji udało jej się zabrać ze sobą tylko pięć psów i dwie torby.
Olha i Olena z Dobropola powiedziały, że udało im się zabrać pięć papużek i kilka artykułów gospodarstwa domowego. "To już zbyt przerażające, aby pozostać w Dobropolu" - przyznaje matka Oleny, Tetiana.
Lokalni urzędnicy twierdzą, że w obwodzie donieckim około 16 000 mieszkańców o ograniczonej sprawności ruchowej wymaga ewakuacji.
75-letnia Liubov z Awdijiwki, która spędziła ostatnie sześć miesięcy mieszkając w Myrnohradzie, została ewakuowana bez niczego. Została ranna podczas ostrzału. "Moja ręka nie działa dobrze" - mówi.
"Potrzebuję operacji. Chcę wrócić do domu, do Awdijiwki. W 2015 roku pochowałam tam syna, w Awdijiwce. Odłamek wleciał do środka. On spał, właśnie wrócił z pracy, w cerkwi, i to było to. Tam jest jego grób. Mam 75 lat. Wszystkie moje dokumenty spłonęły" - ubolewała.
Organizacje charytatywne zapewniają tymczasowe schronienie ewakuowanym
Wszystkie te osoby przebywają obecnie w centrum tranzytowym w Pawłohradzie, gdzie przesiedleńcy z obwodu donieckiego mogą pozostać przez kilka dni. W tym czasie wolontariusze pomagają im odzyskać dokumenty i znaleźć mieszkania w bezpieczniejszych obszarach.
Ludzie przyjeżdżają zdezorientowani i przestraszeni. Niektórzy stracili wszystko, mówi Ivan Saverskyi, przedstawiciel fundacji charytatywnej East SOS, który spotyka się z ewakuowanymi.
Według Saverskyiego, w ośrodku powstaje obecnie nowy namiot, aby pomieścić więcej osób, ponieważ wolontariusze przygotowują się na możliwość, że jesienią napływ ewakuowanych potrzebujących schronienia może wzrosnąć.
"Osoba może tu zostać przez około pięć dni. Oferujemy pomoc finansową, prawną i oczywiście wsparcie psychologiczne" - powiedział Saverskyi.
"Mamy również zestawy żywnościowe - nie bezpośrednio od nas, ale od organizacji partnerskich. Ludzie mogą je tutaj otrzymać. Mamy też stałą kuchnię. Osoba może wziąć prysznic, zjeść śniadanie i pozostać w bezpiecznym miejscu" - dodał.
Ukraiński region Doniecka stał się epicentrum trwającej od dekady próby przejęcia nad nim pełnej kontroli przez siły rosyjskie.
W zeszłym tygodniu prezydent Ukrainy, Wołodymyr Zełenskij, ostrzegł, że Rosja chce przejąć 9 tys. kilometrów kwadratowych regionu Doniecka znajdujących się pod kontrolą Kijowa. Ukraiński przywódca odrzucił te żądania.
Według Zełenskiego, oddanie Doniecka oznaczałoby porzucenie bastionu chroniącego przed przyszłymi atakami Rosji.