Podczas gdy protesty w związku z zawaleniem się markizy na dworcu kolejowym w Nowym Sadzie trwają, studenci znaleźli zaskakujących sojuszników.
Motocykliści, traktorzyści i weterani wojenni zapewnili bezpieczeństwo jednodniowej demonstracji zorganizowanej przez studentów w Suboticy w Serbii. W mieście liczącym ponad 90 tysięcy mieszkańców w północnej Serbii, gdzie mieszka znaczna mniejszość węgierska, znajduje się kilka uniwersytetów, które studenci blokują od grudnia w związku z wyburzeniem wejścia na dworzec autobusowy w Nowym Sadzie i faktem, że ich zdaniem osoby odpowiedzialne nie zostały postawione w stan oskarżenia.
Jak oczekiwano, do miasta przyjechała duża liczba demonstrantów z okolicznych wsi oraz Nowego Sadu, z których część przybyła rowerami lub pieszo. Ponieważ demonstranci zostali wcześniej zaatakowani przez zwolenników Aleksandara Vucica w Belgradzie i Nowym Sadzie, protest w Suboticy rozpoczął się pod silną ochroną. Policja przekierowała ruch z większości dróg, prowadzących do centrum miasta, a drogi do centrum miasta używane przez protestujących zostały całkowicie zablokowane przez sympatyzujących z demonstracją rolników z traktorami, podczas gdy weterani wojenni patrolowali miejsca demonstracji od popołudnia.
Chociaż udało nam się porozmawiać tylko z jednym z weteranów, który powiedział nam, że nie demonstrował, ale był tam, aby „chronić dzieci", inni powiedzieli Euronews, że ci ludzie, którzy są zazwyczaj ranni w wojnach południowosłowiańskich, otrzymują upokarzająco niskie płace od państwa i dlatego niechętnie odnoszą się do reżimu Aleksandara Vucica.
Ponieważ obszar wokół Suboticy jest w większości rolniczy, sporo rolników również pojawiło się na demonstracji, aby chronić studentów.
Wszystko idzie w dół
„Ten kraj stacza się w dół od trzydziestu lat", powiedziała Euronews kobieta w średnim wieku, która pracuje na poczcie w Wojwodinie. „Odebrali nam najlepsze trzydzieści lat naszego życia, osiemdziesiąt procent naszych dzieci opuściło kraj. Musimy dokonać tutaj zmiany, ponieważ nie możemy dać więcej z naszego życia".
Kobieta po trzydziestce powiedziała Euronews, że jej zdaniem korupcja jest największym problemem, który powstrzymuje kraj przed rozwojem, a ona, podobnie jak większość ludzi, obwinia o to Aleksandara Vucica. Sama nie mieszkała w kraju od dziesięciu lat, ale była zaskoczona dynamiką obecnych protestów, dlatego wróciła do domu. „Tak dobrze jest widzieć energię, jaką pokazali ludzie! To niesamowite widzieć, jak chodzą od miasta do miasta i czuć wsparcie od różnych grup społecznych".
Studenci, którzy byli w stanie z nami porozmawiać, byli bardzo oszczędni w swoich komentarzach dotyczących kwestii konsekwencji tragedii w Nowym Sadzie i uwolnienia osób uwięzionych za protesty - ale nie obalenia rządu. Dla kontrastu, burmistrz Nowego Sadu Milan Duric od początku mówił, że prawdziwym celem demonstracji jest doprowadzenie do dymisji Vucica, a większość protestujących zgadza się z tym - z wyjątkiem organizatorów. „Chcemy przemyśleć system. Nie jesteśmy politykami, nie mamy celów politycznych. Chcemy żyć w lepszym systemie, który nie jest tak skorumpowany, chcemy po prostu lepszej przyszłości".
16 minut ciszy
Całodniowy protest obejmował zajęcia dla dzieci, wystawę komiksów, dystrybucję żywności, koncert, a nawet fajerwerki. Najpotężniejszą częścią demonstracji było zwyczajowe już 16 minut ciszy ku pamięci 16 zmarłych, co było szczególnie potężne w świetle hałasu, jaki generował protest - gwizdków i plastikowych dud, przypominających południowoafrykańskie wuwuzele. Następnie na placu odbył się taniec. Obserwując wesoło podskakujących, pijących piwo uczestników, zapytaliśmy młodego mężczyznę w kowbojskim kapeluszu w serbskich barwach narodowych, czy uważa, że to obali reżim Vucicia.
"Nie uwierzysz", odpowiedział, „myślałem o tym samym".