Twierdzenie Donalda Trumpa, że Ukraina nie walczyła o Krym jedenaście lat temu, "kiedy został on przekazany Rosji bez jednego wystrzału", jest zarówno lekceważące, jak i fałszywe" - powiedział Euronews Refat Czubarow, przewodniczący krymsko-tatarskiego Medżlisu.
Kiedy Rosja po raz pierwszy zaatakowała Ukrainę, a moskiewscy żołnierze wkroczyli na Krym w 2014 roku, zagraniczni partnerzy Ukrainy prosili władze Krymu, aby "nie prowokowały Rosji" - powiedział przewodniczący Medżlisu Tatarów Krymskich w wywiadzie dla Euronews.
Odrzucił także twierdzenia Donalda Trumpa, że Ukraina nie walczyła o półwysep i "przekazała go Rosji bez jednego wystrzału".
"Wszyscy nasi partnerzy i sojusznicy w tamtym czasie powiedzieli, że nie powinniśmy prowokować Rosji, że oni, wraz z państwem ukraińskim, na pewno znajdą formy i sposoby rozwiązania tego kryzysu. Cytuję to, co powiedzieli mi, gdy byłem na okupowanym Krymie" - opisywał Refat Czubarow.
Czubarow przypomniał, że prawie codziennie rozmawiał z ambasadorami różnych krajów i prawie wszyscy mówili mu, że "mają nadzieję, że Tatarzy krymscy nie sprowokują rosyjskiego wojska".
"Ponieważ wtedy doszłoby do pogromów, bardzo tragicznych wydarzeń, a oni nie byliby w stanie pomóc cywilom" - wspomina.
Po aneksji Krymu w marcu 2014 roku, Moskwa uznała Medżlis Tatarów krymskich - jedyny autoryzowany organ przedstawicielski i wykonawczy narodu krymsko-tatarskiego - za organizację ekstremistyczną i zakazała jej działalności w Rosji i na okupowanym przez Rosję Krymie.
Wkrótce potem Czubarow został zmuszony do opuszczenia półwyspu Morza Czarnego.
W 2021 roku moskiewski sąd skazał go na sześć lat więzienia na podstawie sfabrykowanych oskarżeń o organizowanie masowych zamieszek w 2014 roku i wydawanie wezwań do "naruszenia integralności Rosji" - sformułowania używanego przez Kreml do opisania Tatarów krymskich zaciekle sprzeciwiających się aneksji.
"Ci, którzy zarzucają nam, że nie stawiamy oporu, powinni przypomnieć sobie tchórzliwą postawę własnych państw, które działały jako gwaranci bezpieczeństwa państwa ukraińskiego na mocy Memorandum Budapeszteńskiego" - powiedział Euronews, odnosząc się do USA jako jednego z sygnatariuszy memorandum.
Podpisując Memorandum Budapeszteńskie, Ukraina zrezygnowała z broni nuklearnej, mając nadzieję, że inni sygnatariusze będą chronić kraj.
"Ale bali się, a teraz zarzucają nam, że nie jesteśmy w stanie przeciwstawić się mocarstwu nuklearnemu, stałemu członkowi Rady Bezpieczeństwa ONZ. Wyrzucają nam, że zawiedliśmy" - wyjaśnił.
"W tym czasie zawiodło nie tylko i nie tyle państwo ukraińskie, ale świat nie zdołał powstrzymać agresji państwa nuklearnego, które jest stałym członkiem Rady Bezpieczeństwa ONZ" - mówi Czubarow.
"Wielki brak szacunku" dla zabitych
Kolejnym twierdzeniem prezydenta USA, które rozgniewało i zszokowało Ukraińców i Tatarów krymskich, jest to, że półwysep został "przekazany Rosji bez jednego wystrzału".
Czubarow nazywa to "wielkim brakiem szacunku dla ukraińskich żołnierzy, którzy zostali zabici w pierwszych dniach okupacji".
"W miesiącach następujących po okupacji, w maju i czerwcu, nasi młodzi ludzie zostali siłą uprowadzeni. Później znaleźliśmy niektórych z nich zabitych, niektórych do dziś nie możemy znaleźć, nie wiemy, gdzie są" - powiedział. "Twierdzenie, że Krym został zajęty bez jednego wystrzału lub bez jednej ofiary, jest po prostu brakiem szacunku dla ludzi, którzy byli w tej sytuacji i przyznaniem się do niewiedzy na temat tych wydarzeń".
Zdaniem Czubarowa, Rosja nie zmieniła swoich planów okupacji całej Ukrainy. Jednak biorąc pod uwagę, że Moskwa nie mogła tego osiągnąć w ciągu ponad trzech lat od inwazji na pełną skalę, "Rosja będzie trzymać się Krymu do samego końca, ponieważ Putin potrzebuje Krymu jako zapewnienia dla rosyjskiego społeczeństwa, aby uspokoić ludzi, biorąc pod uwagę, że Rosja nie mogła osiągnąć niczego innego w ciągu ponad trzech lat".
"Jeśli prezydent Stanów Zjednoczonych w jakiś sposób oficjalnie nazwie Krym rosyjskim terytorium, będzie to świetna wymówka dla Putina, aby wydostać się z bałaganu, w którym się znajduje, a on osobiście przedstawi to rosyjskiemu społeczeństwu jako ogromne zwycięstwo" - dodał.
"To tylko wzmocniłoby reżim w Moskwie i nie doprowadziłoby do pokoju" - podsumował Czubarow.