W Niemczech na nowo rozgorzała debata na temat polityki migracyjnej. Punktem zapalnym stała się tragedia w Aschaffenburgu, w Bawarii. Afgańczyk, który miał nakaz opuszczenia kraju, śmiertelnie ranił nożem dwuletniego chłopca i 41-letniego przechodnia, który próbował udzielić mu pomocy.
To kolejny z serii aktów przemocy w Niemczech, który wzmacnia obawy związane z migracją i zwiększa poparcie dla skrajnie prawicowej partii Alternatywa dla Niemiec (AfD).
Friedrich Merz, lider centroprawicowej partii CDU, zapowiedział wprowadzenie natychmiastowych kontroli granicznych, jeśli zostanie kanclerzem. Przedstawił w Bundestagu dwa wnioski dotyczące migracji oraz projekt ustawy. Propozycje te obejmują zawracanie na granicy wszystkich "nielegalnych imigrantów", niezależnie od tego, czy ubiegają się o ochronę, a także odejście od zasady swobodnego przepływu osób w ramach strefy Schengen.
"Stoimy w obliczu ruin dziesięcioletniej, błędnej polityki azylowej i imigracyjnej w Niemczech" - przekazał Merz dziennikarzom. Jednak debata wykracza poza samą politykę migracyjną. Szczególne kontrowersje wzbudziło oświadczenie Merza, że nie ma dla niego znaczenia, która partia polityczna zapewni większość dla propozycji Unii CDU/CSU, nawet jeśli byłaby to AfD. Dotychczas współpraca z tą partią była tematem tabu dla głównych sił politycznych.
"To właściwie nasze postulaty dotyczące ograniczenia migracji. Dlatego głosujemy za" - skomentował Bernd Baumann z frakcji parlamentarnej AfD. Poparcie dla AfD stale rośnie w Niemczech, a partia zajmuje obecnie drugie miejsce w sondażach, plasując się za CDU. Chociaż Merz twierdzi, że nie chce głosów od AfD, partie lewicowe obawiają się, że jego retoryka sugeruje możliwość współpracy z prawicowymi ekstremistami.
"AfD nie może uwierzyć w swoje szczęście. Otrzymała dokładnie to, czego zawsze chciała od CDU/CSU" - komentuje Felix Banaszak, przewodniczący Sojuszu 90/Zielonych.
W międzyczasie rządząca SPD ponownie wprowadza do Bundestagu projekt ustawy o migracji i bezpieczeństwie, czego wcześniej nie udało się zrobić z powodu sprzeciwu CDU. Matthias Miersch, sekretarz generalny SPD, wyjaśnia: "Chodzi o zwiększenie uprawnień dla naszych organów bezpieczeństwa, na przykład w zakresie narzędzi śledczych, w tym porównywania danych biometrycznych z publicznie dostępnymi danymi internetowymi."
Kanclerzowi Olafowi Scholzowi (SPD) zostały tylko cztery tygodnie kadencji. W obliczu rosnącego niezadowolenia społecznego, popychającego wyborców ku prawicy, Scholz ma coraz mniej czasu na odzyskanie poparcia.