Od dwóch miesięcy w Serbii trwają demonstracje antyrządowe.
Kobieta wjechała samochodem w tłum protestujących w stolicy Serbii. Policja w Belgradzie poinformowała, że zatrzymano 24-letnią kobietę.
Od dwóch miesięcy w Serbii trwają demonstracje antyrządowe po listopadowej katastrofie na dworcu kolejowym w Nowym Sadzie, gdzie pod gruzami zawalonego betonowego dachu zginęło 15 osób. Wiele osób w Serbii łączy zawalenie się dachu z korupcją i niestarannością ekip remontowych.
Serbscy prokuratorzy postawili zarzuty 13 osobom w związku z katastrofą. Jednak były minister budownictwa został uwolniony, co wzbudziło dodatkowe wątpliwości protestujących co do niezależności śledztwa.
Protestami kierują w dużej mierze Serbscy studenci. Demonstracje doprowadziły między innymi do zablokowania ruchu drogowego w miastach i mniejszych miejscowościach w całej Serbii.
Opozycja i protestujący oskarżają również prezydenta Aleksandra Vučića o ograniczanie wolności demokratycznych.
„Studenci zaoferowali nam możliwość zmiany”. - powiedział aktor Goran Sušljić w wywiadzie dla telewizji N1. „Rzeczywistość nie może pozostać taka sama,” - dodał.
Vučić zorganizował własny wiec w mieście Jagodina, w centralnej Serbii, w którym wzięły udział tysiące jego zwolenników. Prezydent obwinił nieokreślone zewnętrzne siły za podsycanie protestów i wezwał do dialogu z liderami demonstracji.
"To nie przypadek, że zaatakowali Serbię z zagranicy,” powiedział, nie precyzując, o jakie zagraniczne siły chodzi. Prezydent zwrócił jednak uwagę, że siły te sprzeciwiają się przyjaznym relacjom Serbii z Rosją i Chinami oraz odmowie nałożenia sankcji na Moskwę z powodu wojny w Ukrainie.