Co najmniej 25 osób zginęło, po tym jak łódź przewożąca 100 osób wywróciła się do góry dnem na rzece Fimi na zachodzie Demokratycznej Rubliki Konga. Dziesiątki osób uznaje się za zaginione.
Według ustaleń lokalnych władz łódź zatonęła tuż po wypłynięciu z portu rzecznego w Inongo, na północny wschód od stolicy kraju, Kinszasy. Na pokładzie znajdowały się również dzieci. Jak podaje agencja Associated Press, przyczyną tragedii była przeciążona łódź oraz przewożone na niej towary. Trwają poszukiwania zaginionych osób, a ostateczny bilans ofiar może ulec zmianie.
Komisarz lokalnej policji, David Kalemba przekazał, że do tej pory z rzeki udało się wydobyć 25 ciał, ale pod wodą może znajdować się więcej ofiar.
W rozmowie z mediami, świadkowie opisują, że łódź była przeładowana towarami oraz ludźmi. Alex Mbumba, mieszkaniec Inongo przekazał, że był wstrząśnięty akcją ratunkową. "Wśród zabitych są dzieci. Liczba ofiar na pewno wzrośnie"- powiedział.
Jak zaznacza Associated Press, wielu Kongijczyków wybiera tańszą, ale ryzykowną podróż łodziami, rezygnując z transportu drogowego, ponieważ często dochodzi do starć między kongijskimi siłami bezpieczeństwa a rebeliantami, którzy blokują główne trasy dojazdowe w kraju.
Według danych z ostatniego roku w Kongu coraz częściej dochodzi do katastrof na lokalnych rzekach i jeziorach. W czerwcu przeładowana łódź zatonęła w pobliżu stolicy Konga, Kinszasy, w wyniku czego zginęło 80 pasażerów. W styczniu na jeziorze Maî-Ndombe zginęły 22 osoby. W lutym na jeziorze Kivu utonęło około 50 osób w wyniku zatopienia się drewnianej łodzi. Te częste wypadki doprowadziły do ponownych apeli do rządu o poprawę środków bezpieczeństwa.
Kongijskie władze regularnie ostrzegają przed przeciążonymi łodziami i zapowiadają karanie osób naruszających środki bezpieczeństwa w transporcie wodnym.