W następstwie kampanii obywatelskiej, która zebrała milion podpisów w całej UE, Komisja Europejska przeanalizuje propozycję utworzenia funduszu pomagającego kobietom w dostępie do bezpiecznych aborcji, gdy nie mogą tego zrobić w swoich krajach z powodu restrykcyjnych przepisów.
Mirela Čavajda w 26. tygodniu ciąży dowiedziała się, że jej dziecko cierpi na poważną chorobę i albo urodzi się w stanie zagrażającym życiu, albo najprawdopodobniej umrze przed porodem.
Kiedy Čavajda szukała pomocy medycznej w Zagrzebiu, lekarze w czterech różnych szpitalach odrzucili jej prośbę, niektórzy bez wyjaśnienia, podczas gdy inni powiedzieli, że nie mogą potwierdzić diagnozy lub nie mają warunków niezbędnych do przeprowadzenia zabiegu.
Następnie, za radą lekarzy, udała się do sąsiedniej Słowenii, gdzie komisja zatwierdziła jej wniosek o przerwanie ciąży. Zabieg kosztował ją około 5000 euro.
W Chorwacji aborcja na życzenie jest legalna do 10 tygodnia ciąży. Po tym czasie jest ona dozwolona tylko w szczególnych okolicznościach, takich jak w przypadku Čavajdy. Chorwackie prawo pochodzi z 1972 roku, a około jeden na sześciu lekarzy ma klauzulę sumienia, co oznacza, że mogą odmówić wykonania zabiegu z powodów moralnych lub religijnych.
Sprawa Čavajdy w 2022 roku przyciągnęła ogromną uwagę mediów i wywołała uliczne protesty. W ciągu zaledwie dwóch dni organizacje pozarządowe zebrały około 29 000 euro od 1472 obywateli i 16 organizacji, aby ją wesprzeć. Nadwyżka funduszy, według chorwackiej organizacji pozarządowej kierującej akcją, została wykorzystana na pomoc kobietom w pokryciu kosztów innych usług opieki zdrowotnej.
Podczas gdy komisja wtórna zatwierdziła aborcję wśród gniewu opinii publicznej, a ministerstwo zdrowia obiecało pokryć wszelkie koszty leczenia za granicą, przedłużająca się procedura i wahania lekarzy sprawiły, że Čavajda poczuła się "pozostawiona sama sobie", jak powiedziała wówczas mediom.
Podczas gdy chorwackie prawo pozostaje restrykcyjne, nie jest ono najbardziej surowe w UE, gdzie Polska i Malta egzekwują prawie całkowity lub całkowity zakaz aborcji.
Na Malcie sprawa Andrei Prudente trafiła na pierwsze strony gazet w 2022 roku. Prudente, będąca w 16. tygodniu ciąży i przebywająca na śródziemnomorskiej wyspie na "miesiącu miodowym", doznała niepełnego poronienia i musiała poddać się aborcji, ale nie mogła tego zrobić na Malcie, gdzie aborcja pozostaje nielegalna w każdych okolicznościach. Ponieważ jej życie było poważnie zagrożone, ubezpieczyciel zorganizował jej transport lotniczy do Hiszpanii, gdzie lekarze przeprowadzili aborcję.
Sprawa ta ostatecznie skłoniła maltańskich ustawodawców do złagodzenia ogólnego zakazu aborcji w przypadku zagrożenia dla zdrowia ciężarnej. Prawo zostało jednak później zmienione, aby określić, że muszą być one zagrożone śmiercią, aby uzyskać dostęp do aborcji - a nawet wtedy, tylko po uzyskaniu zgody trzech specjalistów.
W Polsce Europejski Trybunał Praw Człowieka (ETPC) uznał, że prawa kobiety zostały naruszone, gdy została zmuszona do wyjazdu za granicę po tym, jak w 2020 roku. Trybunał Konstytucyjny zakazał aborcji z powodu poważnych uszkodzeń płodu.
Inny przypadek kobiety, Izabeli z Pszczyny z 2021 roku, która zmarła na sepsę po tym, jak lekarze opóźnili aborcję ratującą życie, doprowadził do masowych protestów w całym kraju i skazania trzech lekarzy za narażenie jej życia. Orzeczenie sądu i inne ograniczenia pozostają jednak w mocy.
Szacuje się, że obecnie 20 milionów kobiet w Europie nie ma dostępu do odpowiednich usług aborcyjnych, zgodnie z ogólnoeuropejskim ruchem aktywistycznym My Voice, My Choice.
Aby zapobiec podobnym scenariuszom, My Voice, My Choice wzywa teraz Komisję Europejską do interwencji.
"Chodzi o to, aby obywatelki krajów, w których nie mogą dokonać aborcji z różnych powodów, mogły podróżować" - powiedziała Nika Kovač, liderka ruchu, rozmawiając z dziennikarzami w środę po spotkaniu z europejską komisarz ds. równości Hadją Lahbib.
"Takie praktyki już istnieją, na przykład kobiety z Polski mają dobrą sieć organizacji pozarządowych, które wspierają ich podróże i procedury medyczne. Ale te procedury medyczne są kosztowne, więc chcemy ustanowić sposób, w jaki organizacje pozarządowe lub same kobiety nie będą musiały za nie płacić" - dodała Kovač.
Inicjatywa zebrała już ponad milion podpisów - wystarczająco dużo, aby wywołać oficjalną odpowiedź Brukseli.
Bruksela ma odpowiedzieć do marca
W odpowiedzi Komisja Europejska analizuje możliwość ustanowienia nowego dobrowolnego funduszu na pokrycie kosztów aborcji dla kobiet, które nie mają dostępu do zabiegu w swoim kraju i muszą podróżować za granicę.
Ponieważ propozycja jest wciąż na wczesnym etapie, dokładne szczegóły działania funduszu nie zostały jeszcze ustalone. Proponuje się jednak, aby państwa członkowskie mogły zdecydować, czy chcą w nim uczestniczyć, a UE zapewni wsparcie finansowe.
Oczekuje się, że Komisja przekaże działaczom oficjalną odpowiedź do marca 2026 roku, w której przedstawi ewentualne działania, jakie zamierza podjąć.
Aby europejska inicjatywa obywatelska, taka jak ta, była ważna, musi spełniać określone warunki, w tym mieścić się w obszarach, w których Komisja ma uprawnienia do proponowania prawodawstwa.
Jeśli Komisja przedstawi wniosek ustawodawczy, będzie on wymagał zatwierdzenia przez współprawodawców UE - Parlament Europejski i Radę Ministrów.
Oba kroki mogą okazać się trudne, ponieważ niektórzy przedstawiciele różnych państw członkowskich twierdzą, że aborcja pozostaje kwestią moralną i religijną, powołując się na potrzebę ochrony życia ludzkiego, która ich zdaniem obejmuje nienarodzone dzieci na każdym etapie ciąży.
Rzecznicy Komisji Europejskiej powiedzieli Euronews, że inicjatywa nie ma na celu przyznanie prawa do aborcji na poziomie UE.
W grudniu 2024 roku komisarz Lahbib wskazał, że inicjatywy mające na celu zmianę przepisów dotyczących aborcji pozostają domeną poszczególnych krajów.
"To kompetencja państw członkowskich, więc będziemy potrzebować porozumienia od nas wszystkich. Będziemy potrzebować tej jednomyślności, ale mam nadzieję, że będziemy w stanie chronić życie kobiet" - powiedziała Lahbib podczas swojego pierwszego wystąpienia w parlamentarnej komisji zdrowia publicznego.