40-letni Brytyjczyk Ramesh Viswash Kumar jest jedynym "cudownie ocalałym" z katastrofy samolotu Air India, w której życie straciło 241 pasażerów. Historia lotnictwa odnotowała jednak więcej takich "cudów". Każdy z nich to dowód na to, że o przetrwaniu może zadecydować przypadek.
Samolot Air India Boeing 787-8 Dreamliner lecący do Londynu rozbił się 12 czerwca 2025 roku tuż po starcie na lotnisku w Ahmedabadzie w zachodnich Indiach. Zginęli wszyscy poza Rameshem Viswash Kumarem, który zajmował miejsce 11A - bardzo blisko wyjścia awaryjnego. Zdołał wydostać się na zewnątrz przez uszkodzony właz. Po katastrofie został sfilmowany na ulicy: kulał w zakrwawionej koszulce z siniakami na twarzy.
Tak relacjonował moment, w którym opuszczał samolot: "Udało mi się odpiąć pasy, użyłem nogi, żeby przepchnąć się przez ten otwór i wypełzłem. Nie wiem, jak przeżyłem" - opowiadał. "Widziałem ludzi umierających na moich oczach - stewardessy i dwie osoby, które widziałem obok siebie... Wyszedłem z gruzowiska".
Zebraliśmy siedem historii osób, które cudownie ocalały z katastrof lotniczych. Wiele z nich przyznało, że prócz wdzięczności za drugą szansę, zmagało się z poczuciem winy i ciągle powracającym pytaniem "dlaczego ja?". O tym, że jednak żyją zadecydowało nic innego, jak przypadek.
Juliane Koepcke (samolot turbośmigłowy, dżungla amazońska Peru, 1971)
Juliane Koepcke - 17-letnia córka niemieckich naukowców stacjonujących w Peru - świętowała ukończenie szkoły średniej w Limie. Ceremonia rozdania dyplomów odbyła się 23 grudnia 1971 roku. Jej matka, Maria, chciała wrócić do ich badawczej stacji Panguana jak najwcześniej, ale po namowom Juliane postanowiły wylecieć następnego dnia - w Wigilię. Wszystkie loty były wyprzedane z wyjątkiem jednego - linii LANSA. Ojciec Juliane, Hans-Wilhelm, nalegał, by nie korzystały z tej linii lotniczej ze względu na złą reputację. Mimo ostrzeżeń Maria kupiła bilety.
Samolot leciał nad dżunglą amazońską, gdy w trakcie burzy został trafiony piorunem i spadł z wysokości 3000 metrów. Juliane była jedyną pasażerką, która przeżyła upadek. Doznała m.in. złamania obojczyka, uszkodzenia oka, wstrząśnienia mózgu oraz głębokiej rany na prawej ręce, w której zalęgły się larwy much. Przez kolejne 11 dni przemierzała dżunglę, idąc wśród strumienia i w kierunku rzeki. Udało się jej to dzięki umiejętnościom survivalowym, których uczyła się jako dziecko. Dotarła w końcu do opuszczonego obozu drwali. Ci polali jej ranę benzyną i przez 11 godzin transportowali kajakiem do cywilizacji, gdzie otrzymała pomoc.
Po powrocie do zdrowia pomogła w odnalezieniu miejsca katastrofy i ciał pozostałych pasażerów (w tym jej matki - Marii). Okazało się, że 14 pasażerów najprawdopodobniej przeżyło upadek maszyny, ale zmarło czekając na ratunek. Juliane wróciła do Niemiec Zachodnich, gdzie - podobnie jak jej rodzice - studiowała biologię, otrzymała doktorat i powróciła do Peru jako badaczka nietoperzy.
Dlaczego przeżyła?
Eksperci uważają, że przeżyła dzięki temu, że spadła przypięta do trzech połączonych foteli, które zadziałały jak spadochron. Upadek złagodziły także prądy powietrzne z burzy oraz gęsta roślinność.
Vesna Vulović (McDonnell Douglas DC-9, Czechosłowacja, 1972)
26 stycznia 1972 roku 22-letnia stewardessa jugosłowiańskich linii JAT wsiadła do samolotu na lotnisku w Kopenhadze. Na pokładzie maszyny, która leciała do Belgradu, znajdowało się 28 osób.
Gdy maszyna znajdowała się nad terytorium Niemieckiej Republiki Demokratycznej, nastąpiła eksplozja. Do dziś nie ustalono jej przyczyny, choć jedna z hipotez głosi, że w jednym z bagaży znajdowała się bomba. Maszyna rozpadła się w powietrzu, wpadła w wir i spadła na ziemię na terenie ówczesnej Czechosłowacji. Vesna przeżyła jako jedyna. Jej krzyki usłyszał mieszkaniec wsi Bruno Honke, który w trakcie II wojny światowej był sanitariuszem. Utrzymał ją przy życiu do czasu przybycia ratowników.
Przez 27 dni walczyła o życie w szpitalu, pozostając w śpiączce. Wyzdrowiała, ale rehabilitacja trwała długo, przez pewien czas była sparaliżowana od pasa w dół. Vulović spadła z wysokości 10 160 metrów, co zostało odnotowane w Księdze Rekordów Guinessa jako najwyższy upadek bez spadochronu, z którego przeżył człowiek. Nagrodę odebrała z rąk Paula McCartneya z The Beatles - zespołu, którego była fanką. W swoim kraju stała się narodową bohaterką i celebrytką.
Sama Vulović z katastrofy nie pamiętała wiele. Nie zniechęciła się do latania i próbowała wrócić do pracy stewardessy, jednak firma odesłała ją do pracy biurowej. Zmarła w 2016 roku w wieku 66 lat.
Dlaczego ocalała?
Śledczy ocenili, że Vesna Vulović przeżyła dzięki temu, że podczas eksplozji została uwięziona przez wózek z jedzeniem wewnątrz kadłuba samolotu DC-9, który oderwał się od reszty maszyny. W dodatku kadłub z Vulović w środku wylądował pod kątem na zalesionym, pokrytym śniegiem zboczu góry, co złagodziło siłę uderzenia. Kluczową rolę odegrało także jej naturalnie niskie ciśnienie krwi, które sprawiło, że szybko straciła przytomność po dekompresji (zmianie ciśnienia z wysokiego na niskie). To uchroniło jej serce przed pęknięciem w momencie uderzenia. Paradoksalnie, ten sam problem zdrowotny miał uniemożliwić jej zostanie stewardessą. Przed badaniami medycznymi wypijała za każdym razem duże ilości kawy, by podnieść ciśnienie i przejść testy.
George Lamson Jr. (Lockheed Electra 4-motorowy turbośmigłowiec, Reno Nevada, 1985)
George Lamson Jr. miał 17 lat, gdy wraz ze swoim ojcem Georgem Sr. oraz 64 pozostałymi kibicami futbolu podróżował czarterowym lotem z Minneapolis do Reno, w Stanach Zjednoczonych.
Krótko po starcie pilot ogłosił: "Spadamy". George wspomina, że przyciągnął wtedy kolana do klatki piersiowej i odmówił modlitwę. Sekundy później samolot runął na ziemię maszyna wpadła do rowu i złamała się na pół tuż przed rzędem, który zajmowali m.in. George i jego ojciec. Nastąpił potężny wybuch i pożar.
Chłopak został wyrzucony na odległość około 12 metrów, wciąż przypięty do fotela, uderzył w asfalt. Stracił przytomność, myślał wówczas, że umarł. Wtedy zobaczył twarz i usłyszał głos swojego zmarłego dziadka, który kazał mu wstać. Doznał oparzeń i otarć. Media obwołały go "cudownym chłopcem". Jego ojciec George Sr. i inny mężczyzna, Robert Miggins, początkowo także przeżyli katastrofę, ale zmarli kilka dni później w szpitalu.
Po tej tragedii George Jr. poświęcił znaczną część swojego życia na szukanie i kontaktowanie się z innymi jedynymi ocalałymi z katastrof lotniczych na całym świecie. Zdecydował, że jego misją jest wzajemne wspieranie się w grupie ludzi, którzy przeżyli podobne doświadczenia i rozumieją ten nietypowy ciężar bycia "jedynym ocalałym".
Dlaczego ocalał?
George przeżył dzięki temu, że maszyna złamała się tuż przed rzędem, w którym siedział oraz dlatego, że został wyrzucony z samolotu w momencie eksplozji. Sprawiło to, że znalazł się poza zasięgiem najgorszego pożaru, który strawił resztę wraku. Mężczyzna - także po wielu latach po wypadku - przyznawał, że nie potrafi pozbyć się duchowego przekonania o interwencji zmarłego dziadka i tego, że "jego życie zostało oszczędzone z jakiegoś powodu".
Neuba Yessoh Damase (Boeing 707-320C, okolice Abidżanu, Wybrzeże Kości Słoniowej, 1987)
Neuba Yessoh Damase, 44-letni wówczas, nauczyciel wychowania fizycznego w abidżański liceum, wsiadł wraz z pięćdziesięcioma innymi osobami na pokład Boeinga 707 3 stycznia 1987 roku. Dwadzieścia minut po starcie z Abidżanu załoga zgłosiła pożar w silniku numer 1. Kapitan postanowił zawrócić na lotnisko, ale podczas skomplikowanego podejścia do lądowania samolot wszedł w korkociąg i rozbił się z prędkością 400 km/h. Maszyna rozbiła się na plantacji kauczuku w gęstej dżungli, 18 kilometrów od lotniska w Abidżanie.
Po katastrofie Neuba zdołał odpiąć pasy i uciec z płonącego wraku. Na zewnątrz spotkał Brytyjczyka – Ahmeda Wansę, który, jak się później okazało, cztery dni później umarł w szpitalu, w Paryżu. Neuba miał znacznie mniej poważne obrażenia, takie jak oparzenia rąk i stóp oraz zatrucie dymem. Oparzenia zajmowały mniej niż 20 procent powierzchni jego ciała. Nie miał też żadnych złamań.
Neuba Yessoh Damase zmarł 4 marca 2015 roku w wieku 72 lat na zawał serca.
Dlaczego ocalał?
Yessoh wyjaśniał później, że swoje ocalenie zawdzięcza kurtuazyjnemu gestowi. Na prośbę samotnie podróżującej zakonnicy, która szukała francuskojęzycznego kompana, przesiadł się ze środkowej części samolotu, na jego tył. Ogon został jedyną, niestrawioną przez ogien częścią maszyny. Jak relacjonował po wypadku, na początku samolotu spotkał też dwie znajome, które nalegały, by się do niego dosiadły. On jednak zgodził się zająć miejsce obok zakonnicy, która sama nie przeżyła katastrofy.
Cecelia Cichan (McDonnell Douglas MD-82, Detroit, 1987)
Rodzina Cichan wracała z Pennsylvanii do domu w Tempe, w Arizonie 16 sierpnia 1987 roku. Paula i Michael oraz ich 4-letnia córka Cecelia oraz 6-letni syn David wsiedli na pokład lotu Northwest Airlines 255 na lotnisku Detroit Metropolitan Airport. Maszyna spadła na autostradę w Romulus w stanie Michigan o godzinie 20.46, krótko po starcie.
W katastrofie zginęło 149 pasażerów i 6 członków załogi oraz 2 osoby na ziemi. Była to druga najgorsza katastrofa lotnicza w historii Stanów Zjednoczonych.
Strażacy wśród zgliszczy znaleźli tylko 4-letnią Cecelię, wciąż przypiętą pasami do obróconego do góry nogami fotela. Dziewczynka leżała kilka metrów od ciał swoich najbliższych. Doznała oparzeń trzeciego stopnia oraz złamań czaszki, obojczyka i lewej nogi. Po wypadku zamieszkała z ciocią i wujem w Birmingham w Alabamie. Głos zabrała 26 lata później w filmie dokumentalnym "Sole Survivor", w którym opowiadała, jak poradziła sobie z tragedią. Wyjaśnia w nim także, dlaczego wytatułowała sobie na nadgarstku samolot. Strażak, który wydobył ją ze szczątków samolotu, stał się przyjacielem rodziny i gościł na jej ślubie w 2006 roku.
Dlaczego ocalała?
Cecelia przeżyła najprawdopodobniej dzięki postawie swojej matki. Gdy samolot zaczął spadać, Paula Cichan odpięła swoje pasy bezpieczeństwa, uklękła przed córką, objęła ją ramionami i okryła własnym ciałem, chroniąc przed uderzeniem.
Bahia Bakari (Airbus A310, Ocean Indyjski, Komory, 2009)
Bahia, 12-letnia Francuzka komoryjskiego pochodzenia leciała 30 czerwca 2009 roku z matką Azizą Aboudou na wakacje do Komorów.
Samolot zbliżał się do lądowania na lotnisku Prince Said Ibrahim International, gdy o godzinie 1.50 czasu lokalnego, maszyna nagle spadła do Oceanu Indyjskiego. Airbus rozpadł się przy uderzeniu w wodę. W katastrofie zginęły 152 osoby, w tym matka Bahii.
12-latka uczepiła się kawałka kadłuba i przez 9 godzin dryfowała na morzu, przez większość czasu w ciemnościach. Początkowo słyszała głosy innych ocalałych, ale te z czasem ucichły. Około godziny 11.00 następnego dnia statek pasażerski dotarł na miejsce katastrofy i uratował Bahię. Została przetransportowana do szpitala w stolicy Port Moroni, a potem rządowym samolotem do Paryża. Miała złamaną miednicę, obojczyk, oparzenia kolan oraz była wyczerpana. W 2010 roku wydała książkę z opisem swojej historii zatytułowaną "Moi Bahia, la miraculée". Steven Spielberg zaproponował jej nakręcenie filmu w oparciu o jej losy, jednak odrzuciła tę ofertę.
Dlaczego ocalała?
Dziewczynka przeżyła, bo została wyrzucona z samolotu przed jego całkowitym zniszczeniem i zdołała się uczepić kawałka kadłuba. Przetrwała, choć nie potrafiła pływać, ani nie miała kamizelki ratunkowej.
Ruben van Assouw (Airbus A330-200, Trypolis, 2010)
Rodzina van Assouw z Holandii udała się w podróż do Republiki Południowej Afryki, aby - według tradycji - świętować 12,5. rocznicę ślubu Trudy i Patricka. 11 maja 2010 udali się w drogę powrotną. Na pokładzie znajdowało się 11 członków załogi i 93 pasażerów, w tym dwoje synów pary - 9-letni Ruben oraz 11-letni Enzo.
Lot przebiegał spokojnie aż do podejścia do lądowania na lotnisku w Trypolisie, gdzie załoga napotkała problemy z widocznością z powodu mgły i leciała poniżej bezpiecznej wysokości. Gdy sygnały ostrzegały o zbyt niskim locie, kapitan próbował wykonać manewr korekcyjny, ale samolot uderzył w ziemię.
W katastrofie zginęły 103 osoby ze 104 na pokładzie. Ocalał jedynie Ruben. Pozostaje pod opieką cioci i wujka i unika zainteresowania mediów.
Dlaczego ocalał?
Najprawdopodobniej 9-latkowi udało się przeżyć dlatego, że został wyrzucony z wraku, nim ten stanął w płomieniach.
Historia Rubena posłużyła jako kanwa do książki oraz serialu o tytule "Dear Edward":