Dla młodych aktywistów obywatelskich frekwencja to nie tylko X na kartce, a akt odwagi. Mobilizują się polscy uczniowie. Chcą też obniżenia wieku uprawniającego do głosowania. Na kogo zagłosują młodzi Polacy w wyborach prezydenckich? I gdzie na świecie można wrzucić do urny głos już w wieku 16 lat?
„Nie chcemy być przyszłością, o której się mówi. Chcemy być teraźniejszością, która ma głos” - to jedno z haseł Akcji Uczniowskiej, młodzieżowej inicjatywy, która działa na rzecz dzieci i młodzieży w całej Polsce.
Młodzi Polacy chcą mieć dostęp do dobrej systemowej edukacji obywatelskiej, chcą się angażować i chcą głosować.
"To nie jest dodatek do kampanii"
Pod koniec kwietnia w I Liceum Ogólnokształcącym im. Mikołaja Kopernika odbyły się prawybory. Licealiści zebrali się i zagłosowali we własnym gronie na kandydatów na prezydenta RP.
Założyciel Akcji Uczniowskiej Paweł Mrozek podkreśla, że młodzi ludzie nie chcą być tylko przynętą na kliknięcia. "Nie potrzebujemy, żeby ktoś dorzucił do spotu wyborczego hip-hopowy podkład i wrzucił nasze zdjęcia z TikToka, licząc na to, że młodzi się złapią".
Młodzież postuluje, by kandydaci zabiegali o młodych nie tylko dlatego, że jesteśmy modnym elektoratem albo że wypada ich mieć w komunikacji.
"Chcemy czegoś głębszego, prawdziwszego, bardziej ludzkiego. Aktualnie jesteśmy traktowani, jak grupa, którą można pozyskać memem, a nie poprzez debatę. Chcemy, żeby wreszcie ktoś powiedział głośno i szczerze: Młodzi ludzie mają głos. Mają prawo. Mają potrzebę uczestnictwa. To nie jest dodatek do kampanii. To powinna być jej treść" - podkreśla Mrozek.
Na kogo głosują młodzi?
W najnowszym raporcie Fundacji Batorego "Rozczarowani państwem, zadowoleni życiem. Prezydenckie wybory młodych Polek i Polaków" czytamy, że "w grupie wiekowej 18–29 lat około 30 procent wyborców wskazuje, że nie wiedzą jeszcze, na kogo będą głosować; kobiety częściej deklarują sprecyzowane preferencje niż mężczyźni. To duży potencjał, zważywszy na to, że grupa osób w tym wieku liczy 4,5 miliona".
Według raportu Fundacji Batorego największym poparciem wśród zdecydowanych młodych ma Sławomir Mentzen, a następnie Rafał Trzaskowski. Jednak poparcie dla kandydatów nie jest stabilne.
W ostatnim sondażu SW Research dla "Wprost" z 5 maja 2025 roku, ankietowani do 24. roku życia wybierali na prezydenta Sławomira Mentzena (17,7 proc.), Adriana Zandberga (14,5 proc.) i Rafała Trzaskowskiego (13,8 proc.).
W symulacji wyborów w I Liceum Ogólnokształcącym im. Mikołaja Kopenika w Gdańsku palmę pierwszeństwa i najwięcej głosów, bo 27,7 proc., zebrał kandydat Koalicji Obywatelskiej Rafał Trzaskowski. 23,5 proc. uczniów poparło Adriana Zandberga z Razem. Na trzecim miejscu, jednak już ze znacznym spadkiem poparcia w stosunku do dwóch poprzednich kandydatów, uplasował się dziennikarz Krzysztof Stanowski, który otrzymał 11,7 proc.
Wyniki te - zarówno sondażowe, jak i symulacji wyborów licealistów w Gdańsku - nie odzwierciedlają ogólnopolskiego trendu, gdzie głównymi kandydatami wciąż są kandydat Koalicji Obywatelskiej Rafał Trzaskowski i wspierany przez Prawo i Sprawiedliwość Karol Nawrocki.
Podróż po Polsce
Paweł Mrozek podróżuje po Polsce w ramach akcji "Młodzi, GłosujMY!". "Celem kampanii jest nie tylko to, by więcej młodych poszło do urn wyborczych. Chcemy czegoś więcej… chcemy, by każdy, kto weźmie kartę do głosowania do ręki, poczuł: To mój głos. To moja decyzja. To mój wpływ. Chcemy, by wybory przestały być dla młodych przykrym obowiązkiem albo rozczarowującym rytuałem. Chcemy, by były świętem świadomego obywatelstwa" - podkreśla.
Osoby działające przy akcji, rozmawiają z uczniami szkół ponadpodstawowych, studentami i młodymi aktywistami w polskich miastach i miasteczkach. "Z każdym kolejnym spotkaniem utwierdzaliśmy się w jednym: oni mają coś do powiedzenia – i to bardzo dużo. Gdy zadawaliśmy pytanie: Co chcielibyście zmienić w kraju?, ręce wędrowały w górę z taką siłą, jakby młodzi trzymali w nich cały niewypowiedziany gniew i nadzieję naraz. Mówili o szkole, która ich nie słucha. O klimacie, który nie może już czekać. O nierównościach, które przestały być abstrakcją, a stały się codziennością. Mieli konkretne pomysły, emocje, język, tylko nikt wcześniej ich nie pytał" - opisuje spotkania Mrozek.
"Nie wspieramy żadnego kandydata. Nie wpisujemy się w żaden partyjny przekaz. Ta kampania jest całkowicie niezależna i wolna od politycznych gierek" - podkreśla licealista.
"Tego typu działań nie prowadzi nawet Miasto"
Działania promujące udział w wyborach powszechnych na szeroką skalę prowadzi w tym roku także Młodzieżowa Rada Miasta Poznania. Jak podkreśla Szymon Pepłoński z Rady, tego typu działań nie prowadzi nawet Miasto.
"Zauważamy, że wiele osób dobrowolności udziału w wyborach nie łączy z konstytucyjną zasadą dbałości o dobro wspólne, pod pozorem haseł jeden głos nic nie zmieni; nie ma co głosować na lepsze zło, chociaż tak naprawdę nie zapoznali się ani z zasadami głosowania, ani z programami wyborczymi kandydatów" - tłumaczy młody radny.
Przedstawiciel Młodzieżowej Rady Miasta Poznania przekonuje, że nie jest ona zwolennikiem działań pozornych, które nie zachęcą do oddania głosu w wyborach. Zdaniem Szymona Pepłońskiego, niektóre organizacje ograniczają swoje działania do zorganizowania konferencji prasowej i pokazowego rozdawania materiałów, aby pokazać swoją „aktywność”. "My oparliśmy swoją kampanię na działaniach informacyjnych i angażujących. Przede wszystkim, we współpracy z Uniwersytetem Adama Mickiewicza w Poznaniu zostały przygotowane dla wszystkich miejskich szkół prelekcje – oparte na prostych informacjach, które można sobie zapisać w notatkach, kalendarzu – i po prostu mieć na przyszłość".
Rada we współpracy z Miejską Rzeczniczką Praw Uczniowskich stworzyła materiały dla nauczycieli do późniejszego wykorzystania na lekcjach, w tym informatory w formie ilustrowanej.
"Jednak najdłużej przygotowywaną akcją były oczywiście prawybory, które okazały się ogromnym sukcesem" - mówi Pepłoński. Uczniowie szkół oddali głosy w prawyborach w połowie kwietnia. Wydano 21 tysięcy kart do głosowania. Na pierwszy miejscu znalazł się Rafał Trzaskowski, a tuż za nim - Adrian Zandberg.
"To był prawdziwy, reprezentatywny sondaż, zrobiony na grupie przewyższającej grupę badawczą sondażowni CBOS o ponad dwadzieścia razy" - podkreśla radny.
16-latkowie do urn
Młodzież powinna móc głosować od szesnastego roku życia - to stanowisko Fundacji Przyjaciół Młodzieżowego Strajku Klimatycznego.
Ich postulat, w którym chodziło jedynie o głosowanie w wyborach do Parlamentu Europejskiego, wsparła Rzeczniczka Praw Dziecka (RPD) Monika Horna-Cieślak, która wysłała w tej sprawie pismo do Państwowej Komisji Wyborczej (PKW).
"W kontekście pogłębiającej się liczebnej dysproporcji pomiędzy wyborcami z grupy wiekowej senior i senior plus, a tymi najmłodszymi oraz wynikającej z tego zjawiska tendencji polityków do preferowania polityk przynoszących krótkodystansowy uzysk ponad wieloletnie programy rozwojowe, obniżenie wieku wyborczego jawi się koniecznym dla zachowania reprezentacyjnego charakteru naszej demokracji oraz realizacji interesów państwa"- argumentuje w rozmowie z Euronews Szmo Kacprzak z Fundacji Przyjaciół Młodzieżowego Strajku Klimatycznego.
Jak tłumaczy, organizacja idzie jednak nawet kilka kroków dalej. "Postulujemy również obniżenie progu wiekowego dla uzyskania biernego prawa wyborczego oraz wprowadzenie parytetów wiekowych na listach wyborczych, na wzór parytetów dotyczących płci, tak żeby struktura wiekowa polskiego Parlamentu była bliższa strukturze demograficznej polskiego społeczeństwa".
Jak informuje nas biuro Rzeczniczki Praw Dziecka, w sprawie postulatu RPD o obniżenie wieku głosujących w wyborach do PE do lat 16., biuro otrzymało odpowiedź z Państwowej Komisji Wyborczej we wrześniu ubiegłego roku. "PKW stanęło na stanowisku, iż do zadań Państwowej Komisji Wyborczej należy przede wszystkim organizacja i przeprowadzanie wyborów powszechnych oraz referendów na podstawie obowiązujących przepisów prawa. Natomiast sprawy poruszone przez RPD wymagałyby zmiany Kodeksu wyborczego, do czego Komisja nie jest upoważniona. Według PKW przedłożona propozycja zmian powinna być przedmiotem analizy i ewentualnego działania ustawodawcy".
Rzeczniczka stoi na stanowisku, że "zaproponowana zmiana jest odpowiedzią na rosnącą świadomość młodzieży oraz jej poczucie odpowiedzialności za sprawy publiczne". Zwraca też uwagę, że "przyznanie obywatelom polskim, którzy przekroczyli 16. rok życia, czynnego prawa wyborczego byłoby działaniem wpisującym się w obecny trend w UE".
Rzeczniczka Praw Dziecka wspiera partycypację młodych osób w życiu obywatelskim, ale jednocześnie podkreśla, że "wybory są sprawą indywidualną każdego".
Który polityk chce, żeby młodsi mogli głosować?
Prawo do głosowania od 18. roku życia jest wpisane w Konstytucji RP i żeby je zmienić, potrzebne byłoby przeprowadzenie referendum. Przepis art. 125 ustawy zasadniczej przyznaje Prezydentowi RP prawo zarządzenia – za zgodą Senatu wyrażoną bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby senatorów – referendum ogólnokrajowego w sprawach o szczególnym znaczeniu dla państwa.
Kandydat na prezydenta Polski 2050 Szymon Hołownia apelował w 2021 roku o „wysłuchanie młodych" roku podczas pierwszego kongresu ruchu Polska 2050. Postulował, aby dać prawo do głosowania w wyborach osobom w wieku 16 i 17 lat. Najpierw w samorządowych, a po zmianie konstytucji także parlamentarnych i prezydenckich.
Przychylna temu pomysłowi była także obecna minister edukacji Barbara Nowacka, jednak nie poczyniła żadnych kroków w tę stronę.
Gdzie obniżono wiek uprawniający do głosowania?
W swoim piśmie do Państwowej Komisji Wyborczej Monika Horna-Cieślak wymienia, w których krajach na świecie, osoby młodsze niż 18 lat mogą oddawać głos w wyborach.
Zauważa ona, że coraz więcej krajów Unii Europejskiej realizuje program obniżenia wieku wyborczego.
Rzeczniczka wymienia, że od szesnastego roku życia można już głosować we wszystkich wyborach w Austrii i Malcie. Władze lokalne mogą wybierać młodzi Estończycy i Niemcy. A parlament mogą wybierać także 16-letni Szkoci i Walijczycy.
W Gracji ukończenie siedemnastego roku życia uprawnia do udziału w wyborach. Natomiast w Belgii, osoby w wieku 16-17 lat po raz pierwszy zagłosowały w zeszłorocznych wyborach europejskich.
Niemcy zastanawiają się także nad dopuszczeniem młodszych wyborców do udziału w wyborach regionalnych. Podobna dyskusja trwa w niektórych kantonach Szwajcarii, a także w Irlandii i Wielkiej Brytanii oraz w USA, Kanadzie i Australii.
Jak czytamy w piśmie, "o obniżenie wieku wyborczego apeluje Europejskie Forum Młodzieży (EYF) _ paneuropejska federacja ponad stu organizacji młodzieżowych. Polska jest tam reprezentowana przez Polską Radę organizacji Młodzieżowych, której członkami są ZHP, ZHR, ZMW, Młodzi Demokraci oraz polskie sekcje międzynarodowych stowarzyszeń studentów prawa (ELSA) i medycyny (IFMSA)".
Prawo... i obowiązek
Obniżenie wieku wyborczego do 16 lat zdecydowanie popiera Akcja Uczniowska.
"To krok w stronę dojrzałej, otwartej demokracji, która nie tylko mówi o przyszłości młodych, ale realnie oddaje im głos. Wierzymy, że młodzi ludzie już dziś są gotowi na uczestnictwo w procesach demokratycznych – nie za kilka lat, nie kiedy dojrzeją, ale teraz, kiedy codziennie doświadczają skutków decyzji podejmowanych bez ich udziału" - mówi Euronews Paweł Mrozek.
"Demokracja zaczyna się od zaufania. A zaufanie oznacza, że nie oceniamy obywateli przez pryzmat wieku, ale przez ich chęć do działania, zadawania pytań, angażowania się. Mamy w Polsce tysiące szesnastolatków i szesnastoletnich uczennic, którzy aktywnie interesują się sprawami publicznymi, uczestniczą w kampaniach obywatelskich, debatach szkolnych, organizują symulacje wyborów. Ich głos już dziś brzmi dojrzale – ale wciąż nie ma realnej mocy".
Zdaniem licealisty, obniżenie wieku wyborczego byłoby nie tylko aktem sprawiedliwości pokoleniowej, ale też konkretnym impulsem do wzrostu zaangażowania obywatelskiego w Polsce. "Wiemy z doświadczeń innych krajów, że młodzi, którzy po raz pierwszy głosują jeszcze w wieku szkolnym, znacznie częściej zachowują ten nawyk w dorosłości. Młody wyborca to przyszły stały wyborca. To inwestycja w przyszłość demokracji" - podkreśla.
Jednak Paweł Mrozek zdaje sobie sprawę z tego, że głos to nie tylko przywilej, ale też odpowiedzialność. "Dlatego równie mocno stawiamy na edukację obywatelską" - tłumaczy. " Tak samo, jak są 16-latkowie gotowi do udziału w wyborach, tak są też dorośli, którzy nie korzystają z tego prawa w ogóle. Dojrzałość demokratyczna nie przychodzi automatycznie z wiekiem – wymaga doświadczenia, rozmowy, praktyki".
Szymon Pepłoński z Młodzieżowej Rady Miasta Poznania podkreśla, że Rada wspiera szeroki udział młodego pokolenia w procesach wyborczych, zdaje sobie jednak sprawę z argumentów przeciwko. "Przede wszystkim, obecny system wyborczy się sprawdza w tym aspekcie. Być może obniżenie tego progu spowoduje, że grupy wiekowe, które nie są na danym etapie tak mocno wyedukowane w zakresie związanym z prawami obywatelskimi, a co najważniejsze – przez luki systemowe – narażone na dezinformację wpływałyby na wynik wyborów, w konsekwencji doprowadzając do niepotęgowania działań szkodliwych w przyszłości dla sytuacji wewnętrznej i stosunków międzynarodowych Państwa. Myślę, że powinni się pochylić na tym eksperci i praktycy, którzy mogliby realnie oszacować pozytywny aspekt takiego rozwiązania".
Ignorowani? Niedojrzali? Sprawczy?
Zapytaliśmy Michała Mazura z Centrum Edukacji Obywatelskiej, koordynatora programu Młodzi Głosują, jakie są za i przeciw w debacie na temat możliwości obniżenia wieku uprawniającego do głosowania. Podkreślił on, że nie ma bardzo jasnego zdania na ten temat, jednak zdecydowanie jest za tym, żebyśmy w debacie publicznej odbyli poważną dyskusję w tym temacie. "Po pierwsze, jest to temat, który faktycznie młodych interesuje, po drugie jest to coś, co czasami politycy podnoszą, a później gdy zostają wybrani, to o tym zapominają i to też jest na pewno frustrujące bardzo dla młodych osób".
Zdaniem eksperta, dyskusja ta jest potrzebna, ponieważ mogłaby pociągnąć za sobą zmiany w systemie edukacji i w tym, jak w ogóle myślimy o edukacji obywatelskiej wśród najmłodszych osób. "Do szkół od września będzie wchodził nowy przedmiot, Edukacja Obywatelska, która zastąpi HiT (Historia i Teraźniejszość). Ten przedmiot przewiduje także działania projektowe, w którym to młodzi będą musieli wykonywać różne zadania, mniejsze i większe, które będą ich uczyły tego, jak obywatelsko działać w kraju. Jest to zdecydowanie dobra inicjatywa, jednocześnie zobaczymy, jak ona w praktyce będzie wyglądała w szkołach, ponieważ nie jesteśmy do końca pewni, czy system edukacji polskiej po prostu jest na to gotowy".
Jako często podnoszony argument za obniżeniem wieku głosowania dla osób poniżej 18 roku życia, jest fakt, że ponoszą one pewną odpowiedzialność w Polsce. "Osoby od 15 roku życia mogą już w Polsce pracować i jakoś na nasze PKB pracować, a nie mogą głosować i wybierać władzy, która także na ich życie zawodowe wpływa" - podkreśla Mazur. "Od 17 roku życia młoda osoba odpowiada w sądzie jak dorosły, a w szczególnych przypadkach mogą być to nawet osoby młodsze" - wymienia dalej.
Kolejny argument, zdaniem specjalisty z Centrum Edukacji Obywatelskiej, jest faktycznie najważniejszy dla tego młodego pokolenia. "W tym momencie najmłodsi wyborcy są politycznie ignorowani. Niestety z takiego czysto makiawelicznego punktu widzenia przez to, że po prostu ta grupa najmłodszych wyborców jest stosunkowo mała. Osób, które głosują w wieku 18-30 lat jest znacząco mniej niż np. seniorów, no i dużo, dużo mniej niż tych wszystkich grup wiekowych, które są pomiędzy najmłodszymi i najstarszymi. Co sprawia, że politycy może w wyborach czasami coś tym młodym obiecują, ale niekoniecznie zawsze robią wszystko, żeby faktycznie te obietnice spełnić. A takie obniżenie wieku wyborczego po prostu by tę grupę doważyło, doważyło znacząco i stałaby się ona wyraźniejsza na polskiej scenie politycznej".
Argumentem przeciwko wprowadzeniu niższego wieku umożliwiającego czynne prawo wyborcze, jest potencjalna niedojrzałość wyborców. Jak mówi Mazur, bez wprowadzenia tego prawa, nie przekonamy się czy ten argument ma rację bytu. "Mam pewne wątpliwości do takiego trochę stereotypowego myślenia o młodzieży. Po pierwsze, my obserwujemy w Centrum Edukacji Obywatelskiej, że młode osoby potrafią się naprawdę zaangażować i w demokrację, i w różne działania obywatelskie. Tylko czasami też potrzebują do tego zaangażowania jakiegoś kierunkowskazu i ktoś musi im w tym pomóc. I pewnie takie obniżenie tego wieku wyborczego miałoby też na to wpływ".
Kolejnym argumentem podnoszonym przeciwko, jest to, że młodzież słabo rozróżnia fakty od opinii, nie potrafi weryfikować faktów, szczególnie w świecie cyfrowym.
"Są badania, które faktycznie pokazują, że ta grupa ma większy problem z tym niż starsi. Są też badania, które pokazują, że to starsi wyborcy rzadziej weryfikują źródła informacji i w tych social mediach radzą sobie gorzej. To, co jest pewne z tych badań, to jest to, że wszystkie Polki i wszyscy Polacy mają słabości w kompetencjach cyfrowych. I tak naprawdę nam wszystkim przydałaby się lepsza edukacja i nauczenie się jak te fakty od manipulacji odróżniać. I nie oskarżałbym tutaj grupy najmłodszych wyborców jako jakoś szczególnie winnej i najbardziej na te zagrożenia narażonej. A wręcz, i to jest trochę argument za tym, żeby ten bieg wyborczy obniżać" - mówi Mazur.
Według eksperta czasami młodzież nie interesuje się polityką, bo nie musi głosować. "Nawet jeżeli taka edukacja w szkołach jest, no to niekoniecznie oni się jej nauczą. Ponieważ wtedy ta polityka może ich jeszcze nie obchodzić. A tak może zaczęłaby obchodzić ich trochę szybciej".
Michał Mazur uważa sprawczość za najważniejszy aspekt zaangażowania w życie polityczne. "I tutaj mamy do czynienia trochę z takim błędnym kołem. Bo najpierw młodzież słyszy, że powinna pójść na wybory, żeby tą sprawczość mieć, ale nawet jak pójdzie na wybory, to później się okazuje, że niekoniecznie te postulaty, które są do nich kierowane, są realizowane, trochę się o nich zapomina. I to poczucie sprawczości wtedy ginie, a gdy ginie, to chęć chodzenia na wybory znacząco spada".
I tura wyborów prezydenckich w Polsce odbędzie się 18 maja.