Prezydent Andrzej Duda odbył we wtorek w Warszawie spotkanie ze specjalnym wysłannikiem prezydenta USA ds. Ukrainy i Rosji generałem Keithem Kelloggiem. "Spodziewam się że dojdzie do przerwania walk na Ukrainie" - powiedział po spotkaniu prezydent.
Prezydent Duda powiedział w oświadczeniu po spotkaniu, że "spodziewa się że dojdzie przynajmniej do przerwania walk a ma nadzieję, że również zakończenia rosyjskiej agresji na Ukrainę".
Kellogg od kilku dni przebywa w Europie, brał udział w Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa i to właśnie tam z jego ust padły słowa, które postawiły na nogi całą europejską społeczność. "Europy nie będzie bezpośrednio przy stole negocjacyjnym w sprawie zakończenia wojny w Ukrainie, bo nie chcemy powtórki z Mińska" - mówił w Monachium wysłannik administracji Trumpa. We wtorek przed przylotem do Warszawy Kellogg złożył wizytę w Brukseli.
Prezydent Andrzej Duda przekazał po spotkaniu, że generał Kellogg udaje się w nabliższym czasie na Ukrainę, gdzie będzie rozmawiał o przyszłych rozwiązaniach pokojowych. "Ta wojna musi się skończyć trwałym pokojem" - podkreślił polski przywódca.
"Rozmawialiśmy o kwestiach bezpieczeństwa ze szczególnym uwzględnieniem Ukrainy. Przedstawiałem generałowi sytuację, tak jak my ją postrzegamy i jak nam jest przekazywana m.in. ze źródeł ukraińskich. Mówiłem generałowi jak odbieramy zachowania rosyjskie, wystąpienia rosyjskich przedstawicieli, m.in. ambasadora Rosji w ONZ w Nowym Jorku w trakcie debaty i jakie uważamy że powinne być podjęte kroki" - kontynuował prezydent.
Duda: Trump zdeterminowany i skuteczny
"Chcę powiedzieć jasno, jesteśmy po dwóch spotkaniach z przedstawicielami Stanów Zjednoczonych, w zeszłym tygodniu miałem spotkanie z szefem Pentagonu Petem Hegsethem. Mogę śmiało powiedzieć że mam pełny przegląd sytuacji, jeżeli chodzi o obecne działania podejmowane przez USA i chcę uspokoić wszystkich. Ameryka weszła do gry jeśli chodzi o zakończenie wojny na Ukrainie, prezydent Trump działa w sposób zdeterminowany i zazwyczaj skuteczny" - ocenił Duda.
"Powiedzieliśmy przedstawicielom amerykańskim, że ta wojna nie może się skończyć zwcięstwem Rosji. Jest kwestia warunków, które zostaną wynegocjowane. Potrzebna jest stanowcza polityka." - zaznaczył prezydent.
Andrzej Duda odniósł się do ostatnich komentarzy, że Stany Zjednoczone wycofują się z Europy, która teraz będzie musiała bronić się sama. "Dostaliśmy zapewnienie, że nie ma absolutenie żadnych zamiarów amerykańskich, aby obniżać aktywność Stanów Zjednoczonych w naszej części Europy zwłaszcza w zakresie bezpieczeństwa, np. zmniejszać liczbę amerykańskich żołnierzy. Potencjał amerykański ma wręcz wzrosnąć" - podkreślał polski prezydent po spotkaniu z generałem Kelloggiem.
Tematem rozmowy była też kwestia odbudowy Ukrainy i realizacji przyszłych relacji gospodarczych.
"Jedna rzecz jest dla mnie jasna - jako Polska mamy silny atut - jesteśmy wiarygodnym sojusznikiem dla Stanów Zjednoczonych. Realuzujemy nasze zobowiązania w ramach NATO." - mówił prezydent. "Europa powinna wziąć na siebie więcej odpowiedzialności. Razem z sojusznikami zbudowaliśmy w Europie Środkowej strefę bezpieczeństwa, która jest wspierana przez Stany Zjednoczone."
Miejsce Europy przy stole negocjacyjnym w sprawie zakończenia wojny Rosji na Ukrainie pozostaje owiane głęboką niepewnością po serii ostatnich spotkań dyplomatycznych.
Kellogg spotkał się we wtorek osobno z Ursulą von der Leyen, przewodniczącą Komisji Europejskiej, oraz António Costą, przewodniczącym Rady Europejskiej, którzy oboje chcą ponownie zaznaczyć pozycję Unii w szybko rozwijającym się procesie promowanym przez Donalda Trumpa.
Również we wtorek w Arabii Saudyjskiej rozpoczęły się rozmowy przedstawicieli Stanów Zjednoczonych i Rosji. Prezydent Ukrainy, który przebywa w regionie, nie bierze w nich udziału.
Poprawa stosunków rosyjsko-amerykańskich
Wysocy dyplomaci z Rosji i USA spotkali się we wtorek w Arabii Saudyjskiej, aby omówić poprawę stosunków i negocjowanie zakończenia wojny na Ukrainie — rozmowy te odzwierciedlają znaczną i szybką zmianę amerykańskiej polityki zagranicznej pod przewodnictwem prezydenta Donalda Trumpa.
Na spotkaniu nie było przedstawicieli Ukrainy. Prezydent Wołodymyr Zełenski oświadczył, że jego kraj nie zaakceptuje żadnego wyniku rozmów z tego tygodnia, jeśli Kijów nie weźmie w nich udziału. Europejscy sojusznicy również wyrazili obawy, że są pomijani.
Poza Ukrainą, spotkanie — w którym uczestniczyli amerykański sekretarz stanu Marco Rubio, rosyjski minister spraw zagranicznych Sergey Ławrow i inni wysocy urzędnicy — miało na celu skupienie się na ociepleniu stosunków między dwoma krajami, których więzi spadły do najniższego poziomu od dziesięcioleci wraz z wybuchem pełnoskalowej wojny na Ukrainie. Rosja zaatakowała Ukrainę niemal dokładnie trzy lata temu, 24 lutego 2022 roku.
W wywiadzie dla Associated Press po spotkaniu Rubio powiedział, że obie strony zgodziły się szeroko na trzy cele: przywrócenie personelu w ich ambasadach w Waszyngtonie i Moskwie, stworzenie wysokopoziomowego zespołu wspierającego rozmowy pokojowe w sprawie Ukrainy oraz badanie możliwości bliższej współpracy również gospodarczej.
Obie ambasady zostały mocno dotknięte przez wydalenie dużej liczby dyplomatów na przestrzeni kilku lat, gdy stosunki pogarszały się, a USA, wraz z państwami europejskimi, nałożyły szereg sankcji na Rosję. Sojusznicy wielokrotnie rozszerzali te środki, mające na celu zaszkodzenie rosyjskiej gospodarce.
„Jeśli ten konflikt dojdzie do akceptowalnego końca, istnieją niesamowite możliwości współpracy z Rosjanami w kwestiach o wspólnym interesie, a szczerze mówiąc, także gospodarczo w kwestiach, które miejmy nadzieję będą korzystne dla świata, a także poprawią nasze relacje w dłuższej perspektywie” – powiedział Rubio.
Jego uwagi stanowiły kolejny dowód na niezwykły zwrot w amerykańskiej polityce wobec Rosji po latach, w których poprzednik Trumpa Joe Biden prowadził międzynarodowe wysiłki na rzecz izolowania Moskwy.
Spotkanie we wtorek miało przygotować grunt pod szczyt między Trumpem a prezydentem Rosji Władimirem Putinem. Po zakończeniu rozmów doradca Putina ds. spraw zagranicznych, Jurij Uszakow, powiedział w rosyjskim programie Channel One, że jeszcze nie ustalono daty szczytu, ale jest „mało prawdopodobne”, aby odbył się w przyszłym tygodniu.
Uwagi Uszakowa sugerowały, że obie strony nie poczyniły dużych postępów. Rosja i Stany Zjednoczone zgodziły się na „uwzględnianie wzajemnych interesów” i rozwijanie stosunków. Dodał, że „trudno powiedzieć”, czy stanowiska obu krajów „zbliżają się”, ale mówiono o tym.
Wcześniej rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow powiedział dziennikarzom, że rozmowy będą głównie skoncentrowane na „przywróceniu całego zakresu stosunków amerykańsko-rosyjskich, a także przygotowaniu ewentualnych rozmów na temat rozwiązania kwestii ukraińskiej i organizowaniu spotkania dwóch prezydentów”. Rzeczniczka Departamentu Stanu USA, Tammy Bruce, powiedziała, że spotkanie miało na celu ustalenie, jak poważni są Rosjanie w kwestii chęci pokoju i czy możliwe będzie rozpoczęcie szczegółowych negocjacji.
Obawy sojuszników – Europa czuje się pomijana
Dyplomatyczna ofensywa USA w sprawie wojny spowodowała, że Ukraina i kluczowi sojusznicy zaczęli działać na rzecz zapewnienia sobie miejsca przy stole negocjacyjnym, obawiając się, że Waszyngton i Moskwa mogą kontynuować rozmowy nad umową, która nie będzie im sprzyjała.
Brak obecności Kijowa na wtorkowych rozmowach zirytował wielu Ukraińców, a Francja zwołała nadzwyczajne spotkanie krajów Unii Europejskiej i Wielkiej Brytanii w poniedziałek w Paryżu, aby omówić kwestię wojny. Wziął w nim udział premier Donald Tusk.
Rubio powiedział we wtorek, że zakończenie wojny Rosji na Ukrainie będzie wymagało ustępstw ze wszystkich stron, a Europa będzie częścią rozmów.
Na pytanie o sankcje wobec Rosji, Rubio zauważył, że środki te zostały nałożone w wyniku inwazji Rosji i że to nie tylko USA je nałożyły.
„Unia Europejska będzie musiała znaleźć się przy stole w pewnym momencie, ponieważ również nałożyła sankcje” – powiedział.
"Nie wiem, co mają robić przy stole negocjacyjnym. Jeśli zamierzają przedstawić jakieś chytre pomysły na zamrożenie konfliktu, podczas gdy oni sami (...) będą mieli na myśli kontynuację wojny, to po co ich tam zapraszać?” – powiedział w poniedziałek Siergiej Ławrow, minister spraw zagranicznych Rosji.
Rola Arabii Saudyjskiej
Spotkanie w Pałacu Diriyah w stolicy Arabii Saudyjskiej, Rijadzie, podkreśla również wysiłki de facto lidera, księcia koronnego Mohammeda bin Salmana, aby stać się ważnym graczem dyplomatycznym, poprawiając reputację mocno nadszarpniętą przez zabójstwo dziennikarza Washington Post, Jamala Khashoggiego, w 2018 roku.
Saudyjskie media państwowe opisały rozmowy jako odbywające się na prośbę księcia. Podobnie jak sąsiednie Zjednoczone Emiraty Arabskie, książę utrzymuje bliskie relacje z Rosją przez cały czas trwania wojny na Ukrainie, zarówno poprzez kartel naftowy OPEC+, jak i kanałami dyplomatycznymi.
Arabia Saudyjska pomogła także w negocjacjach dotyczących jeńców i gościła Zełenskiego na szczycie Ligi Arabskiej w 2023 roku.
Rubio towarzyszyli doradca ds. bezpieczeństwa narodowego USA Mike Waltz i specjalny wysłannik Steve Witkoff, podczas gdy Ławrow siedział obok doradcy Kremla ds. spraw zagranicznych, Jurija Uszakowa. Saudyjski minister spraw zagranicznych Faisal bin Farhan i doradca ds. bezpieczeństwa narodowego Musaed al Alban dołączyli do Rubio, Ławrowa i innych na początku spotkania.
Przywódcy europejscy podzieleni w sprawie wojsk pokojowych na Ukrainie
"Jeśli chodzi o wsparcie ze strony Polski, uważam, że temat jest rozstrzygnięty. Polska będzie wspierała Ukrainę tak jak do tej pory - organizacyjnie, humanitarnie, finansowo i pomocą militarną. Nie przewidujemy wysłania polskich żołnierzy na teren Ukrainy" — zadeklarował szef polskiego rządu Donald Tusk przed wylotem do Paryża, w poniedziałek.
Premier Wielkiej Brytanii Keir Starmer mówi z kolei, że jest gotów rozważyć wysłanie wojsk na Ukrainę, by nadzorować ewentualną umowę o rozejmie Kijowa z Moskwą.
Kanclerz Niemiec Olaf Scholz ostudził emocje mówiąc, że przed podjęciem decyzji należy najpierw skonsultować to z Kijowem.
"Muszę powiedzieć, że te debaty nawet mnie trochę irytują. Ludzie mówią tutaj o możliwych decyzjach bez udziału Ukrainy, o wynikach rozmów pokojowych, które nie miały miejsca i którym Ukraina nie powiedziała "tak" bo nie usiadła przy stole. Mówiąc wprost i szczerze, jest to wysoce niestosowne: nie wiemy nawet, jaki będzie wynik rozmów" - podkreślił Olaf Scholz.
Inni europejscy przywódcy, jak holenderski premier Dick Schoof, nie wykluczyli wysłania wojsk, ale też nie złożyli jednoznacznych deklaracji. Krótko przed spotkaniem prezydent Francji Emmanuel Macron rozmawiał z prezydentem USA Donaldem Trumpem. Biuro prezydenta Macrona nie ujawniło szczegółów dyskusji.