Masło to jeden z podstawowych produktów spożywczych, więc istotne zmiany jego cen wywołują nie małe poruszenie w społeczeństwie. Obecnie za 200-gramową kostkę musimy zapłacić nawet ponad 10 złotych. Problem nie dotyczy tylko Polski. Czy w nadchodzącym roku możemy liczyć na obniżenie cen masła?
Ceny masła w Polsce rosną nieprzerwanie od ponad roku, co frustruje wielu mieszkańców naszego kraju. Analitycy podkreślają, że problem jest globalny i są państwa, w których za kostkę trzeba zapłacić dużo więcej. Takim przykłądem są na przykład Niemcy, gdzie 200 gramowa kostka masła kosztuje od 16 do nawet 20 złotych.
W 26 państwach członkowskich Unii Europejskiej cena masła wzrosła średnio o 19% od października 2023 r. do października 2024 r. Obejmowało to wzrost o 40% w Polsce, Niemczech oraz Czechach, a 49% na Słowacji - informują raporty rynkowe, w tym Trading Economics orazSelina Wamucii.
Trzy miesiące temu ceny masła na giełdach przekroczyły 8 000 euro za tonę, a więc przebiły rekordowe poziomy z początkowych okresów wojny w Ukrainie.
Zgodnie z danymi przekazanym przez Eurostat ceny masła w Polsce na początku roku mogą nadal rosnąć.
Główny doradca ekonomiczny, profesor Witold Orłowski uspokaja jednak i podkreśla, że wzrost cen masła jest chwilowy.
"Masło będzie w przyszłym roku tańsze" - zaznacza. "Gwałtowny wzrost cen, to jest rzecz chwilowa. Prawdopodobnie znowuż nastąpi zmiana struktury produkcji w rezultacie, w której ceny masła spadną. Na to jednak będziemy musieli trochę poczekać" - dodaje.
Dlaczego ceny masła rosną?
Powodów może być kilka. Jedym z nich jest obniżona podaż masła na rynkach eksportowych szczególnie ze strony Nowej Zelandii. Kraj ten ma 48 procent udziału w światowym eksporcie masła.
Zdaniem ekologów, duży wpływ na to ile masło obecnie kosztuje mają zmiany klimatyczne. Susza, która wystąpiła w całej Europie spowodowała, że w mleku jest mniej tłuszczu, co zaniżyło podaż mleka.
Co więcej, firmy mleczarskie muszą mierzyć się z wyższymi kosztami związanymi z energią, które ostatecznie przenoszone są na konsumentów.
Innym czynnikiem, który mógł mieć wpływ na ceny masła są choroby zwierząt. Europa została dotknięta epidemią niebieskiego języka. Najwięcej ognisk choroby odnotowano we Francji, Belgii, Holandii i Niemczech– w tym ostatnim kraju ponad 7000 - podają zachodnie media. W listopadzie pierwsze przypadki pojawiły się również w Polsce. Zwierzęta nie zarażają się bezpośrednio od siebie, ale przez ugryzienia zakażonych muszek oraz poprzez krew lub nasienie. Choroba niebieskiego języka jest zwalczana z urzędu,
Z kolei, główny doradca ekonomiczny, profesor Witold Orłowski, uważa, że ograniczona podaż mleka wpłynęła na wybory samych producentów, stąd wysokie ceny masła.
"Ze względu na sytuację rynkową producenci mają możliwość wyboru, czy zajmą się produkcją masła, mleka, a może serów" - podkreśla.
Konsumenci szukają winnych. Jedni uważają, że odpowiedzialnymi za wysokie ceny są politycy.
Pan Zenon, mieszkaniec Warszawy, w rozmowie z Euronews powiedział, że polski rząd nie wywiązał się z obietnic dotyczących lepszych kosztów życia. "Portfel miał być grubszy, mieliśmy być szczęśliwi"- podkreślił. Na pytanie kogo obwinia za podwyżki masła powiedział: "Jak to kogo obwiniam? Dzisiejszy rząd."
Z kolei osoby po drugiej stronie barykady politycznej, takie jak urzędujący prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski zrzucają winę na prezesa Narodowego Banku Polskiego Adama Glapińskiego, który wywodzi się z partii opozycyjnej Prawo i Sprawiedliwość.
"50 proc. inflacji przez te ostatnie lata, a ten człowiek (Glapiński – red.), którego tak naprawdę interesowała najbardziej pensja i pensja swoich asystentek, wybudowanie swojej nowej siedziby mówi nam o sukcesie. Ja chciałbym mu wysłać kostkę masła, żeby zobaczył, jak dzisiaj wygląda ten "sukces". 10 zł za kostkę masła. Do tego doprowadził prezes Glapiński - powiedział prezydent Warszawy oraz kandydat Koalicji Obywatelskiej w wyborach prezydenckich Rafał Trzaskowski.
Polski rząd interweniuje
Bezpieczeństwo żywnościowe to jeden z filarów nadchodzącej polskiej prezydencji w Radzie UE. Masło jest tak ważne dla Polaków, że rząd postanowił działać. Rządowa Agencja Rezerw Strategicznych ogłosiła przetarg na sprzedaż dużych ilości masła. Chodzi o 1000 ton tego produktu.
Celem rządowej interwencji jest stabilizacja cen masła na rynku, ale czy przyniesie wymierne efekty? Główny doradca ekonomiczny, profesor Witold Orłowski uważa, że skala tej inicjatywy jest zbyt mała, stanowiąc niewielki ułamek procenta rocznego spożycia masła w naszym kraju.
"Tysiąc ton masła, to jest jednodniowa konsumpcja masła w Polsce, więc nie jest to jakaś fundamentalna ilość, która by zmieniała sytuację na rynku" - podkreśla. Po chwili dodaje: "To jest próba zatrzymania takiej paniki i powiedzenie ludziom, że ceny masła nie będą rosły, więc nie kupujcie na zapas. Im więcej ludzie kupują na zapas tym bardziej tego masła brakuje i tym bardziej ceny rosną".
Co z innymi produktami?
Podczas, gdy rekordowe ceny masła uderzają w portfele konsumentów, inne produkty znacznie staniały. Jednym z takich przykładów jest cukier.
"W Polsce przed Świętami wszyscy narzekali na wysoką cenę masła, a jednocześnie nikt nie zwraca uwagi na to, że o jedną trzecią na przykład staniał cukier, w stosunku do sytuacji sprzed roku" - podkreśla główny doradca ekonomiczny, profesor Witold Orłowski.
"Przed rokiem z kolei, wszyscy mówili o tym, jaki cukier jest drogi, o maśle nikt nie wspominał"- dodaje".