W ostatnich latach Polska - kraj o długiej tradycji katolickiej i silnym związku między wiarą a tożsamością narodową - doświadcza historycznego spadku religijności.
Najnowsze dane zawarte w Roczniku Statystycznym Kościoła Katolickiego 2024 wskazują, utrzymywanie się trendu sekularyzacji polskiego społeczeństwa.
Według danych Episkopatu, w 2024 roku obserwujemy znaczący spadek liczby udzielonych sakramentów: mniej chrztów i bierzmowań niż w poprzednich latach. Sakrament bierzmowania przyjęło około 213 tys. osób, co oznacza spadek o prawie 30 punktów procentowych w stosunku do 2023 roku. Równocześnie liczba chrztów spadła o około 7,5% w porównaniu z rokiem wcześniejszym. Liczba udzielonych ślubów również spadła o ponad 11%.
Nowa era w religijności Polaków
Na temat trendu sekularyzacji polskiego społeczeństwa, wypowiada się w rozmowie z Euronews Remigiusz T. Ciesielski, profesor na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, dr hab. w zakresie nauk o kulturze i religii, kierownik Zakładu Hermeneutyki Kultury w Instytucie Kulturoznawstwa UAM i badacz religijności:
"Niełatwo – w świetle dotychczasowych badań nad polską religijnością – jednoznacznie przesądzić, czy mamy do czynienia z klasyczną sekularyzacją, czy raczej z kryzysem religijności w ogóle, rozumianym jako zmiana formy, stylu i języka wiary. Patrzymy bowiem na społeczeństwo polskie przez przemiany, jakie dokonują się w polskim katolicyzmie. I moim zdaniem – podobnie zresztą jak dzieje się to w całej Europie – obserwujemy raczej zmianę przeżywania religijności: miejsce religii instytucjonalnych zajmuje religijność prywatna, bardzo subiektywna".
"Trudno mówić o klasycznej sekularyzacji w duchu XIX–wiecznych teorii modernizacji – tej, która zakłada, że wraz z rozwojem ekonomicznym i edukacyjnym religie stopniowo słabną, Kościoły się marginalizują, a ludzie krok po kroku odchodzą od wiary. W kontekście religijności prywatnych trudno znaleźć dane rozstrzygające, że obserwujemy właśnie ten model – choć nie ulega wątpliwości, że część społeczeństwa odpowiada dziś przecząco na pytanie: „Czy jest Pan/Pani człowiekiem religijnym” - dodaje profesor.
Problemy kadrowe Kościoła
W latach 2018–2024 liczba księży inkardynowanych zmniejszyła się o 6,4%, a posługujących duszpastersko w parafiach o 11,7%. Liczba kleryków w porównaniu do ostatniego roku zmniejszyła się o 5,3%, ale od 2018 już o ponad 50%.
W roku 2024 do kapłaństwa przygotowywało się 1594 mężczyzn, wobec 1690 rok wcześniej. Jeszcze w 2000 roku seminarzystów było blisko 6,8 tys., a w 2010 - 4,6 tys. - dziś liczba ta dramatycznie spadła.
Oznacza to, że chociaż Polska nadal wypuszcza więcej nowych księży niż wiele innych krajów europejskich, liczba powołań maleje, a starzenie się istniejącego duchowieństwa rodzi pytania o przyszłość struktur Kościoła.
Jak komentuje dla Euronews Janusz Omyliński, religioznawca, twórca kanału Lekcjareligii.pl, na którym opisuje bieżące wydarzenia w Kościele rzymskokatolickim (i nie tylko):
"Powołania spadają drastycznie od lat. Trzeba na początek wyraźnie podkreślić, że jest to częściowo związane ze spadkiem urodzin. Mniej nastolatków to naturalnie mniejsza pula potencjalnych księży. Spadek powołań jest jednak głębszy niż spadek urodzin. Już teraz są diecezje, które mają problem z liczbą księży. Kiedyś to był nasz "towar eksportowy" a dziś już mówi się głośno o sprowadzaniu księży z Afryki. Tak np. dziury kadrowe chce łatać biskup ełcki, Jerzy Mazur".
Uczestnictwo: coraz mniej wiernych
Choć większość Polaków wciąż deklaruje przynależność do Kościoła Katolickiego, dane o praktykach religijnych i zaufaniu społecznym są alarmujące.
Jak tłumaczy Janusz Omyliński:
"W Polsce obecnie około 85-90 proc. osób deklaruje się jako rzymscy katolicy. Ta grupa jednak jest bardzo niejednorodna. Mamy niewielką grupę ok. 20 proc., która jest silnie związana z Kościołem katolickim, ale pozostali są jak to nazywam "katolikami trzech sakramentów", czyli ludźmi, którzy "korzystają z usług Kościoła" tylko przy najważniejszych rytuałach przejścia – chrzcie swoich dzieci, ślubie i pogrzebie. Na co dzień nie zaprzątają sobie głowy religią, rzadko chodzą do kościoła na msze, często są mocno antyklerykalni. Ale zapytani o to, czy wierzą w Boga i czy są katolikami, odpowiedzą, że "tak"."
Dane kościelne pokazują, że w 2024 roku wskaźnik dominicantes (osób uczestniczących w niedzielnej mszy) wyniósł 29,6%, co oznacza nieznaczny wzrost z roku na rok, ale relatywnie znacznie niższy poziom niż w przeszłości (np. ponad 50% w latach 80-tych) Przed pandemią COVID-19 wskaźnik dominicantes wynosił 36,9%.
"Ci "letni" katolicy, których jest najwięcej, co raz mocniej odchodzą od Kościoła już zupełnie. Nie chrzczą kolejnych dzieci, albo rezygnują z religijnej edukacji po ich komunii. Idziemy w stronę, w którą szły państwa Zachodnie kilkadziesiąt lat wcześniej" - dodaje Omyliński.
Kryzys zaufania do Kościoła
Sondaż przeprowadzony przez IBRiS dla PAP pokazuje, że tylko około 35% Polaków deklaruje zaufanie do instytucji Kościoła. W 2016 roku wskaźnik zaufania wynosił około 58%. Natomiast odsetek osób deklarujących silne braki zaufania wzrósł z około 24% do ponad 47%.
Spadek zaufania często wiąże się z publicznymi kontrowersjami, krytyką zaangażowania Kościoła w politykę oraz skandalami związanymi z przypadkami nadużyć. Te czynniki szczególnie dotykają młodsze pokolenia, które deklarują większą niezależność światopoglądową.
Powody kryzysu zaufania do Kościoła tłumaczy profesor Ciesielski:
"Jeśli patrzymy na spadek religijności instytucjonalnej poprzez praktyki katolickie w Polsce, to – moim zdaniem – ogromny wpływ miały trzy procesy:
Po pierwsze: proces ciągle nie dość uważnie przemyślany – budowanie polskiej religijności od lat 70. XX wieku w dużej mierze na praktykach przeżywania wiary w oparciu o emocje. A na emocjach trudno zbudować coś trwałego. Poczucie wspólnoty i religijnego poruszenia było pociągające, ale wiemy dziś, że ani „pokolenie Jana Pawła II”, ani „pokolenia Lednicy” nie okazały się masowo trwałe. Emocja jest ważna – ale jeśli nie przechodzi w formację, w język odpowiedzialności, w uporządkowaną praktykę, to w końcu się wypala.
Po drugie: kryzysy, które działy się w Kościele i z Kościołem. To bardzo trudne być dziś świadkiem Kościoła, którego odbiór społeczny jest negatywny, który nie radzi sobie z medialnymi opisami kryzysów i – co szczególnie bolesne – zdaje się robić niewystarczająco dużo i niewystarczająco sprawnie, by zmierzyć się z problemami. W odbiorze publicznym Kościół niekiedy przegrywa nie treścią Ewangelii, ale stylem reagowania, brakiem szybkości, przejrzystości i empatii.
Po trzecie: wyraźna zachęta do rozwijania prywatnego przeżywania wiary, mocno wypowiedziana – i w praktyce utrwalona – w czasie pandemii. Kościół został zamknięty dla wiernych; wielu ludzi miało poczucie, że nie towarzyszył im w przeżywaniu choroby, albo że opuszczał w momencie umierania. To zrobiło przestrzeń dla pytania najbardziej radykalnego, ale też najbardziej konkretnego: „po co mi Kościół?” – Kościół, który ucieka od ostatniego namaszczenia, spowiedzi, wiatyku. I to pytanie zostało".
Młode pokolenie odchodzi z Kościoła
Coraz większa liczba młodych ludzi identyfikuje się jako niereligijni. Wśród młodych odsetek osób niereligijnych jest dwukrotnie większy niż u starszych.
Wielu młodych Polaków nie tylko rzadziej uczestniczy w praktykach religijnych, ale w coraz większym stopniu traktuje wiarę jako kwestię prywatną, a nie element publicznej tożsamości. To zmiana kulturowa, przyspieszona przez dostęp do nowych mediów i globalne trendy sekularyzacyjne.
Jak tłumaczy profesor Ciesielski:
"Młodemu człowiekowi jeszcze trudniej odnaleźć się w sytuacji niejasności, nieczytelności czy braku strategii na jutro. Młodzi są bardzo uważni: oni obserwują, nasłuchują, porównują deklaracje z praktyką. I dlatego często mówię: te odejścia nie są ich winą. Oni po prostu widzą napięcia, kryzysy, czasem bezradność instytucji i mówią: „w tej formie nie potrafię tego unieść”.
Jednocześnie nie wykluczam scenariusza, że część młodych wróci. Może nawet nie tyle „wróci do starych form”, co odkryje na nowo moc ukrytą w Kościele: nie jako instytucji dominującej, ale jako wspólnoty, która potrafi towarzyszyć w cierpieniu, dawać sens, budować relacje. Dziś tej mocy często nie dostrzegają – a mówiąc precyzyjniej: trudniej im ją dostrzec w hałasie kryzysów, w pyłach sporów i w medialnych uproszczeniach".
Czy Polska stanie się świeckim krajem?
Dane CBOS z 2024 roku wskazują, że osoby niebędące wyznawcami żadnej religii to około 7,3% Polaków.
Polsce daleko do bycia świeckim krajem w sensie zachodnioeuropejskim - większość społeczeństwa formalnie identyfikuje się jako katolicy, a religia wciąż odgrywa rolę w sferze społecznej i politycznej. Niemniej dane wskazują, że proces sekularyzacji prawdopodobnie będzie postępował w kolejnych dekadach, co oznacza dalszy spadek uczestnictwa i zaufania, prowadzący do marginalizacji instytucjonalnej religii w życiu publicznym.
Wnioski dla Polski z treści Rocznika Statystycznego Kościoła Katolickiego 2024 przybliża profesor Ciesielski:
"Odniosę się do uwagi poczynionej podczas prezentacji danych z najnowszego Annuarium przez ogromnie cenionego przeze mnie badacza religijności, prof. Krzysztofa Kosełę, który zauważył, że w tych statystykach chodzi raczej o stabilizację niż o trwały wzrost – nawet jeśli wzrost w pewnych segmentach jest widoczny. Być może trend spadkowy został zatrzymany. Być może da się już oszacować liczbę wiernych, których trzeba otoczyć troskliwszą niż dotąd opieką duszpasterską. Mówię jednak ciągle: „być może”, bo każdy, kto uczciwie patrzy na religijność, wie, że statystyki są wrażliwe na szoki społeczne. I przyszłość może nas jeszcze zaskoczyć".
Profesor tlumaczy jak ten proces przypomina zachodnie doświadczenia:
"Dobrym przykładem jest Francja – podawane w prasie informacje o częstszej spowiedzi wśród regularnie praktykujących katolików, wyraźnym wzroście chrztów dorosłych oraz o powrocie młodych do tradycyjnych form pobożności, takich jak czuwania i pielgrzymki.
To nie unieważnia tezy o kryzysie francuskiego katolicyzmu, ale pokazuje coś ważnego: w Europie mogą równolegle zachodzić dwa procesy – erozja instytucjonalna i punktowe ożywienia. Dlatego trudno wyrokować, czy idziemy w stronę „państwa świeckiego” w sensie zachodnim. Tym bardziej, że czas niepokoju, czas wojny i niepewności, paradoksalnie ożywia pytania metafizyczne – a więc i poszukiwania odpowiedzi. Pytanie brzmi raczej: gdzie te poszukiwania znajdą język i dom – czy w Kościele, czy poza nim, czy w religijnościach prywatnych".
Polska na progu głębokich przemian religijnych
Choć nadal większość obywateli identyfikuje się jako katolicy, największe od dekad spadki w uczestnictwie, powołaniach i zaufaniu do instytucji Kościoła wskazują, że rola religii w życiu społecznym się zmienia.
Sekularyzacja towarzyszy demograficznym, kulturowym i społecznym trendom naszej epoki. Czas pokaże czy Kościół Katolicki będzie adaptować się, stawiając większy nacisk na dialog społeczny, transparentność i odpowiedź na oczekiwania młodszych pokoleń.
"Kościół w Polsce zaczyna na nowo rozumieć, że wiara jest uwiarygadniana praktyką: istnieje pilna potrzeba odtwarzania społecznego kapitału zaufania oraz pokazania funkcjonalności wspólnoty Kościoła w realnych potrzebach człowieka – w samotności, w kryzysie rodziny, w chorobie, w ubóstwie, w migracji, w kryzysie sensu" - tłumaczy profesor Remigiusz T. Ciesielski.
Równoległe rośnie znaczenie innych ruchów religijnych poza tradycyjnym katolicyzmem. Wraz z napływem migrantów wzrasta wpływ religii prawosławnej czy islamu.
Rozwijają się indywidualne formy duchowości związane z ezoteryką, religiami wschodu, czy rodzimowiercze.
Jak prognozuje religioznawca Janusz Omyliński:
"Gdybym miał przewidywać, za kilkanaście/kilkadziesiąt lat będziemy mieli Kościół rzymskokatolicki z niewielką, ale zaangażowaną społecznością i pewien wzrost różnych alternatywnych form duchowości (jak np. Kościoły zielonoświątkowe, New Age, katolicki tradycjonalizm itd.). Na pewno wzrośnie ateizm/agnostycyzm/areligijność. Plus do tego będzie bardzo duża grupa ludzi zupełnie obojętnych na religię. Wśród nich można też wyróżniać coś, co Holendrzy nazywają "ietsisme", czyli "cosizm". To ludzie, którzy zapytani o wiarę mówią, że "coś tam musi być", czyli tacy "pozytywni agnostycy" z lekkim przechyłem w stronę duchowości".
Migracja jako zwierciadło dla Europy
Jak twierdzi profesor, obecność migrantów w Europie może paradoksalnie wzmocnić wspólnotę chrześcijańską :
"Dla części ludzi Zachodu pytania religijne wydają się jałowe albo nieaktualne – natomiast dla wielu migrantów są one istotnym elementem tożsamości i codziennej odporności. Religia jest dla nich językiem sensu, wspólnoty, nadziei; bywa też formą porządkowania życia w warunkach wykorzenienia.
Być może właśnie to doświadczenie postawi na nowo pytania o sens i miejsce religii w życiu codziennym. Europa – także Polska – może odkryć, że pytanie o sacrum nie znika: ono tylko zmienia formę i przestrzeń, w której się ujawnia. Migracje mogą więc działać jak zwierciadło: pokazują, co Europa utraciła, ale też co wciąż może odzyskać – jeśli znajdzie język, który nie będzie ani moralizujący, ani ideologiczny, tylko egzystencjalnie prawdziwy".