Zbudowanie od podstaw nuklearnego systemu odstraszania nie jest łatwym zadaniem, ale wraz z dystansowaniem się Stanów Zjednoczonych od Europy, pomysł ten zaczął na naszym kontynencie powracać.
"Polska musi dążyć do najbardziej zaawansowanych zdolności, w tym broni nuklearnej i nowoczesnej broni niekonwencjonalnej", powiedział premier Donald Tusk w parlamencie na początku miesiąca. "To poważny wyścig - wyścig o bezpieczeństwo a nie o wojnę".
Po tym, jak administracja Trumpa zasygnalizowała, że zasadniczo wycofuje się z ochrony Europy, oświadczenie Tuska zdawało się sugerować potencjalny krok w kierunku rozprzestrzeniania broni jądrowej w Europie - coś sprzecznego z dziesięcioleciami polityki europejskiej.
Podczas gdy pozostają otwarte pytania o dalsze zaangażowanie Stanów Zjednoczonych w ich rolę gwaranta bezpieczeństwa nuklearnego Europy, Chiny rozbudowują swój arsenał nuklearny. A Rosja, która utrzymuje największe na świecie zapasy głowic nuklearnych wielokrotnie grozi ich użyciem, by w ten sposób odwieść NATO i UE od bezpośredniego zaangażowania militarnego na Ukrainie.
Ogólny obraz sytuacji rodzi dwa trudne pytania. W jaki sposób Europa może utrzymać odstraszanie nuklearne obejmujące cały kontynent? I czy istnieje możliwość, że inne kraje dołączą do klubu nuklearnego?
Chociaż niektóre państwa europejskie posiadają pewne elementy wymagane do rozwinięcia niezależnego potencjału broni jądrowej, eksperci twierdzą, że szanse na to, że kolejne państwo europejskie zdecyduje się na broń jądrową, są niewielkie.
Zaczynając od zera
Według Fabiana Rene Hoffmanna, pracownika naukowego Oslo Nuclear Project, nawet gdyby jedno z europejskich mocarstw NATO chciało rozwinąć własną broń nuklearną a nie tylko mieć ją na swoim terytorium, znalazłoby się na starcie w trudnej sytuacji.
"Głównym problemem, z jakim borykają się kraje europejskie, jest to, że albo nie posiadają one cywilnej infrastruktury nuklearnej umożliwiającej uruchomienie programu zbrojeń nuklearnych, albo, jeśli posiadają cywilną infrastrukturę nuklearną, jest ona wysoce "odporna na proliferację"" - powiedział Hoffmann w rozmowie z Euronews.
"Na przykład Finlandia i Szwecja mają tylko reaktory lekkowodne, które nie nadają się do produkcji plutonu do celów zbrojeniowych. Ponadto, żaden z tych krajów nie posiada zakładów przerobu chemicznego, które są niezbędne do oddzielenia pożądanych izotopów od niepożądanych w produkcji materiałów rozszczepialnych".
"Więc nawet gdyby chciały uruchomić program nuklearny, nie mogłyby tego zrobić przy użyciu istniejącej infrastruktury, przynajmniej w perspektywie krótkoterminowej. Tak jest w przypadku wszystkich państw w Europie nieposiadających broni jądrowej, które mają obecnie cywilny program jądrowy".
Hoffman wskazuje jeden dyskusyjny wyjątek: Niemcy.
"Chociaż Niemcy nie wdrażają już znaczącej cywilnej infrastruktury nuklearnej, posiadają duże zapasy wysoko wzbogaconego uranu do celów badawczych" - wyjaśnił. "Teoretycznie zapasy te mogłyby zostać ponownie wykorzystane w celu stworzenia materiału rozszczepialnego klasy zbrojeniowej".
"Ale nawet wtedy wystarczyłoby to tylko na około pięciu do piętnastu głowic nuklearnych, więc nie wystarczyłoby to do wdrożenia tego, co nazywamy "solidnym" odstraszaniem nuklearnym".
Otwarcie parasola
Obie europejskie potęgi nuklearne, Wielka Brytania i Francja, muszą podjąć ważne decyzje dotyczące swojej przyszłości nuklearnej.
W obecnej sytuacji ograniczony brytyjski środek odstraszania oparty na okrętach podwodnych stoi w obliczu niepewnej przyszłości. Flota używana do przenoszenia pocisków starzeje się i ma zostać wymieniona, a co gorsza, same pociski są produkowane i składowane w bazie w USA, co oznacza, że brytyjski środek odstraszania jest niezwykle zależny od udziału innego państwa.
Z kolei francuski system odstraszania jest większy i bardziej niezależny od NATO, a także nie ogranicza się do okrętów podwodnych. Oznacza to, że potencjalnie mógłby on zostać "przesunięty do przodu" w innym miejscu w Europie - ale, jak wyjaśnił Hoffman, nie jest to tak prosty pomysł, jak mogłoby się wydawać.
"Infrastruktura musiałaby zostać zbudowana w państwach goszczących, w szczególności bunkry" - powiedział Euronews. "Powiedziałbym również, że rozmieszczenie francuskiej broni nuklearnej w Niemczech tak naprawdę nie zrobiłoby żadnej różnicy. Jeśli w ogóle, to powinny one zostać rozmieszczone w państwach pierwszej linii frontu" - czyli w krajach, w których znajduje się Rosja, w tym w Polsce.
Jego komentarze pojawiły się po tym, jak Polska stwierdziła, że chciałaby, aby amerykańskie głowice nuklearne zostały rozmieszczone na polskiej ziemi.
Wyjście z cienia
Po zakończeniu zimnej wojny i rozpadzie Układu Warszawskiego, Polska pozbyła się radzieckiej broni nuklearnej, która stacjonowała na jej terytorium. Podobnie jak większość krajów europejskich, Polska podpisała różne umowy międzynarodowe mające na celu ograniczenie rozprzestrzeniania się broni jądrowej, w tym Układ o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej i Traktat o całkowitym zakazie prób jądrowych.
Gdyby Polska lub inne państwo europejskie zaczęła rozwijać własną broń jądrową, porzuciłaby normę, która obowiązywała na Zachodzie przez trzy dekady.
Wysoko rozwinięty globalny system nieproliferacji broni jądrowej od dawna koncentruje się na ograniczaniu północnokoreańskiego programu zbrojeniowego, powstrzymywaniu wzbogacania uranu w Iranie oraz zapobieganiu niekontrolowanemu międzynarodowemu przepływowi uranu, plutonu i komponentów potrzebnych do wzbogacenia uranu w ilości wystarczającej do stworzenia realnego urządzenia jądrowego.
Perspektywa samodzielnego opracowania broni przez państwo europejskie nie była brana pod uwagę - ale nie oznacza to, że aspirujący proliferator byłby w stanie zrobić to pod radarem.
"Żadne z europejskich państw nieposiadających broni jądrowej prawdopodobnie nie byłoby w stanie potajemnie rozprzestrzeniać broni" - powiedział Hoffman. "Podobnie jak w każdym innym miejscu na świecie, infrastruktura nuklearna i aktywa związane z energią jądrową w Europie podlegają ścisłym zabezpieczeniom Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej, co oznacza, że wszelkie dywersje najprawdopodobniej zostałyby zauważone".
Globalne agencje i instytucje monitorujące, którym powierzono zadanie nierozprzestrzeniania broni jądrowej, są jednak zmuszone do nadążania za nowymi technologiami, które mogą ułatwić nielegalne rozprzestrzenianie broni jądrowej.
Tania produkcja broni jądrowej
Szczególnie niepokojąca jest produkcja addytywna, czyli druk 3D. Amerykańskie Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych ostrzega, że może to pomóc w "stworzeniu niestabilnych ścieżek do zdolności nuklearnych i broni jądrowej", a potencjalni proliferzy mogą potencjalnie uniknąć zwykłej kontroli, drukując trudne do importu komponenty w domu.
Jak dotąd międzynarodowe wysiłki na rzecz nierozprzestrzeniania broni jądrowej w dużej mierze koncentrowały się na utrudnianiu krajom "zbuntowanym" opracowania broni - a w świecie druku 3D, sztucznej inteligencji i innych szybko rozwijających się technologii środki, za pomocą których kraje są powstrzymywane przed nielegalnym rozprzestrzenianiem broni, mogą ulec zmianie.
Jeden historyczny przykład ma tu duże znaczenie. W połowie XX wieku Republika Południowej Afryki rozpoczęła testy urządzeń nuklearnych, ostatecznie produkując sześć głowic, które teoretycznie można było zamontować w międzykontynentalnych pociskach balistycznych.
Co najważniejsze, kraj ten wzbogacił swój własny uran do celów zbrojeniowych za pomocą metody zwanej procesem separacji wirowej Helikon. Energochłonnej, ale stosunkowo taniej metody, o którą niektórzy eksperci obawiają się, że mogłaby zostać wykorzystana do wzbogacenia przynajmniej niewielkiej ilości rozszczepialnego uranu.
Republika Południowej Afryki pozostaje jak dotąd jedynym państwem w historii, które zarówno opracowało własną broń jądrową, jak i z niej zrezygnowało, porzucając swoje programy odstraszania i rakiet balistycznych po zakończeniu apartheidu i zimnej wojny.
Ale historia niskokosztowych wysiłków na rzecz proliferacji jest świadectwem faktu, że nawet przy intensywnej międzynarodowej kontroli kluczowych komponentów podwójnego zastosowania i materiałów radioaktywnych, państwo wystarczająco zdeterminowane, aby zbudować odstraszacz nuklearny, teoretycznie może znaleźć sposób, aby zrobić to u siebie.
To, czy którekolwiek z dzisiejszych państw europejskich podjęłoby tak radykalny krok, potencjalnie stawiając się w tym samym klubie co Korea Północna, to inna sprawa - ale zachowanie Stanów Zjednoczonych i Rosji w najbliższej przyszłości może być czynnikiem decydującym.