Gruzją wstrząsnęły cztery kolejne noce protestów po tym, jak rząd zdecydował się zawiesić rozmowy akcesyjne z UE do 2028 roku.
Pomysł nałożenia sankcji na gruzińskich urzędników powraca do Brukseli po tym, jak stłumienie prounijnych protestów wywołało nową falę potępienia, a Estonia, Łotwa i Litwa ogłosiły, że jednostronnie wprowadzą ograniczenia.
"Trzy kraje bałtyckie wspólnie zgodziły się na nałożenie krajowych sankcji na tych, którzy stłumili legalne protesty w Gruzji" - powiedzieli w niedzielę ministrowie spraw zagranicznych tych krajów. "Przeciwnicy demokracji i łamiący prawa człowieka nie są mile widziani w naszych krajach".
Wspólna czarna lista, opublikowana w poniedziałek, obejmuje 11 gruzińskich osobistości, takich jak minister spraw wewnętrznych i kilku jego zastępców, którzy zostaną objęci zakazem wjazdu. Bidzina Iwaniszwili, tajemniczy oligarcha, który ściśle kontroluje rządzącą partię Gruzińskie Marzenie i wspiera bliższe związki z Rosją, również znalazł się na czarnej liście.
Posunięcie państw bałtyckich natychmiast zwiększyło presję na UE, by poszła w ich ślady i zastosowała skoordynowane sankcje wobec zasiadających w parlamencie urzędników, czemu Bruksela do tej pory się opierała.
Kaja Kallas, nowo mianowana wysoka przedstawiciel ds. zagranicznych, powiedziała, że tłumienie protestów "będzie miało bezpośrednie konsekwencje ze strony (UE)", nie podając dalszych szczegółów.
Rzecznik Europejskiej Służby Działań Zewnętrznych (ESDZ), dyplomatycznego ramienia bloku, powiedział, że "kolejne kroki" zostaną omówione podczas spotkania ministrów spraw zagranicznych 16 grudnia. Spotkanie ambasadorów w czwartek może dostarczyć dalszych wskazówek.
W reakcji na ruch państw bałtyckich, dyplomaci z innych krajów zasygnalizowali swoją otwartość na powtórzenie tego ruchu na poziomie UE, ale przyznali, że ich rządy nie mają jeszcze ostatecznego stanowiska w tej delikatnej sprawie. Kilku dyplomatów, którzy rozmawiali z Euronews, ostrzegło, że sytuacja wciąż "ewoluuje" w terenie.
Nawet jeśli Bruksela zaproponuje sankcje, nie ma gwarancji, że uda się osiągnąć wymaganą jednomyślność. W szczególności Węgry mogą okazać się potężną przeszkodą.
Wkrótce po zakwestionowanych wyborach w październiku, premier Viktor Orbán przyleciał do Tbilisi i wezwał swojego odpowiednika, Iraklego Kobakhidze, do odparcia międzynarodowej krytyki.
"Chciałbym pogratulować panu faktu, że w kontekście dążenia do integracji europejskiej, nie pozwolił pan swojemu krajowi zamienić się w drugą Ukrainę" - powiedział Orbán do Kobakhidze.
Grupa 13 krajów UE, w tym Niemcy i Francja, potępiła później wizytę Orbána za "przedwczesną" i brak mandatu do wypowiadania się w imieniu bloku.
Świeże protesty
Gruzją wstrząsnęły cztery kolejne noce protestów, a tysiące ludzi zebrało się przed parlamentem w Tbilisi, machając gruzińskimi i unijnymi flagami.
Policja odpowiedziała armatkami wodnymi, gazem łzawiącym i gazem pieprzowym, aby rozproszyć tłumy, co doprowadziło do chaotycznych starć i hospitalizacji co najmniej 44 osób.
Według Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, 224 osoby zostały aresztowane od początku protestów, które mają być kontynuowane w poniedziałek wieczorem. "Wszelkie nielegalne działania spotkają się z odpowiednią reakcją prawną ze strony policji" - podało ministerstwo.
Koalicja na rzecz Zmian, prounijna platforma polityczna, poinformowała, że jeden z jej liderów, Zurab Japaridze, został zatrzymany w "dzielnicy mieszkalnej" po wzięciu udziału w demonstracjach.
Oburzenie rozpoczęło się w zeszłym tygodniu, kiedy Kobakhidze ogłosił , że jego rząd zawiesi rozmowy członkowskie z Brukselą do końca 2028 r. i odmówi przyjmowania jakichkolwiek funduszy unijnych.
"Kategorycznie nie do przyjęcia jest dla nas traktowanie integracji z Unią Europejską jako przysługi, którą Unia Europejska powinna nam przyznać" - powiedział.
Decyzja Kobakhidze nie miała natychmiastowego wpływu, ponieważ przywódcy UE wcześniej zamrozili proces akcesyjny w związku z przyjęciem dwóch kontrowersyjnych ustaw wymierzonych w organizacje pozarządowe i prawa osób LGBTQ+, które wzbudziły porównania z Kremlem. Komisja Europejska uważa te ustawy za niezgodne z wartościami bloku i przestała przekazywać fundusze bezpośrednio władzom, wysyłając je jedynie do społeczeństwa obywatelskiego.
Jednak wiele osób w Gruzji uznało słowa premiera za obrazę konstytucji kraju, która zobowiązuje organy państwowe do "podjęcia wszelkich środków w ramach swoich kompetencji w celu zapewnienia pełnej integracji Gruzji z Unią Europejską i Organizacją Traktatu Północnoatlantyckiego".
Prezydent Salome Zourabichvili, zagorzała zwolenniczka UE, której kadencja dobiega końca, potępiła rząd za "odwrócenie się plecami" od UE i "zwrócenie się frontem do Rosji".
Zawieszenie nastąpiło w tym samym dniu, w którym Parlament Europejski przyjął bardzo krytyczną rezolucję wzywającą do powtórzenia październikowych wyborów parlamentarnych, które były naznaczone doniesieniami o zastraszaniu, przymusie i kupowaniu głosów. W sondażu partia Kobakhidze, Gruzińskie Marzenie, uzyskała większość mandatów z prawie 54% wszystkich głosów.
Parlament Europejski zażądał również sankcji wobec urzędników i przywódców politycznych "odpowiedzialnych za cofanie się demokracji, łamanie prawa wyborczego i standardów, nadużycia administracyjne i niewłaściwe wykorzystanie instytucji państwowych".
Na liście zaproponowanej przez eurodeputowanych znaleźli się sam Kobakhidze, burmistrz Tbilisi, przewodniczący parlamentu, przewodniczący Gruzińskiego Marzenia i Bidzina Iwaniszwili.
Do tej pory Bruksela unikała sankcji, mając nadzieję, że rząd w pewnym momencie zmieni kurs i wznowi swoje zaangażowanie.
Możliwość zawieszenia umowy o liberalizacji reżimu wizowego między UE a Gruzją również była rozważana, ale nigdy nie została podjęta ze względu na jej potencjalny wpływ na zwykłych obywateli, w tym tych, którzy popierają integrację europejską.
Ostatnie wydarzenia mogą skłonić blok do ponownego rozważenia obu opcji.